Gregor Schlierenzauer od losu dostał wszystko co w skokach składa się na sukces: predyspozycje fizyczne, zdolność koncentracji, zapał do ciężkiej pracy, wolę walki i wreszcie: nieprzeciętny talent. Daru nie zmarnował. Przez lata dominował i nadawał ton rywalizacji. Do historii skoków wszedł w wieku, w którym niektórzy z jego "kolegów po fachu" nie stanęli jeszcze na pucharowym podium.
W 2015 roku austriacka maszynka do wygrywania zacięła się. Nie udało się jej zreperować przez kolejne cztery lata. Próbowano różnych sztuczek, ale każda kolejna próba kończyła się fiaskiem. W efekcie Schlierenzauer z bezwzględnego dominatora sukcesywnie zmieniał się w bezradnego dzieciaka, który nagle znalazł się w gęstej mgle. Błądzi do dzisiaj. Przy okazji stał się też specem od "brania na klatę" kolejnych ciosów.
Jednym z nich były mistrzostwa świata w Seefeld, choć pierwotnie miały być przełomem i nowym początkiem. O udział w nich walczył długie tygodnie. Wycofał się z Pucharu Świata, trenował i poprawiał, co mógł. - Zrobiłem wszystko, co było możliwe. Wszystko podporządkowałem tym mistrzostwom - pisał na swoim blogu. Wtedy jeszcze nie wiedział, że to i tak za mało. "Biletu" do Seefeld nie dostał, a kolegów, którzy zespołowo wywalczyli srebro, oglądał w telewizorze.
ZOBACZ WIDEO Zwycięzcy i przegrani MŚ w Seefeld według Svena Hannawalda
Bolało, ale nie zabiło. Nie zważając na decyzję sztabu szkoleniowego Schlierenzauer ogłosił, że to nie koniec jego kariery. Mówił też, że chciałby pozostać w sporcie jeszcze ze dwa, trzy lata. Pokazać niedowiarkom, że droga, którą obrał, jest właściwa, i że wciąż potrafi wykorzystywać swój potencjał.
Czytaj także: Raw Air i koniec. Mistrz olimpijski i mistrz świata w lotach Andreas Stjernen kończy karierę
W to, że wciąż go ma, nie wątpi Toni Innauer. A on zna go jak mało kto - w dzieciństwie Gregor trenował z jego najmłodszym synem, Mario. - Znam jego zdolność uczenia się, jego uwarunkowania fizyczne, siłę woli. On nadal to wszystko ma. W tym momencie brakuje jednak pomysłu, aby coś zmienić w radykalny sposób - tłumaczył Innauer jeszcze podczas czempionatu w Seefeld.
- Uważam, że jeśli zgrają się pewne czynniki, Gregor będzie w stanie znów być topowym zawodnikiem, cieszącym się ze swoich skoków, który, mając dobry dzień, będzie potrafił wskoczyć do pierwszej "trójki". Tego bym się po nim spodziewał, bo bardzo dobrze go znam - wyjaśniał, znów jednak podkreślając, że bez wielkich zmian się nie obędzie.
- Jego system lotu nie jest odpowiedni, a w głowie ma prawdopodobnie schemat, który teraz już zwyczajnie nie działa. Musi dostać mentora, trenera, który będzie w stanie rzeczywiście to zmienić. To jest duże zadanie, ale myślę, że do rozwiązania -podsumował Innauer, zasiewając nadzieję w sercach kibiców Austriaka.
Niedługo po mistrzostwach świata sprawy skomplikowały się jednak jeszcze bardziej. Okazało się, że dla Schlierenzauera nie tylko nie ma miejsca w drużynie, która wystąpi w turnieju Raw Air, ale i w kadrze Austrii. - Gregor nie należy już do żadnej z kadr - przekazał hiobową wieść Mario Stecher, dyrektor sportowy skoków i kombinacji norweskiej w Austriackim Związku Narciarskim. Na kadrę narodową brakuje wyników, a na kadrę A - odpowiedniego wieku. Nazywając rzeczy po imieniu: Schlierenzauer jest już za stary.
Sugestie działaczy i trenerów, jakoby najlepszym wyjściem był ponowny powrót do Pucharu Kontynentalnego, nie przekonały 29-latka. Na swoim blogu ogłosił, że sezon 2018/2019 uznaje za zakończony. - Podjęto kilka decyzji, które są dla mnie niezrozumiałe - napisał rozgoryczony skoczek, który nie mógł się już doczekać występów w Norwegii.
Wygląda na to, że nieprzychylność sztabu szkoleniowego i wykluczenie go ze startów mogą przelać czarę goryczy. Choć Schlierenzauer jeszcze kilka tygodni temu zapewniał, że ma w sobie wystarczająco dużo siły i motywacji, by kontynuować karierę, powoli traci wiarę, że dalsze starania mają sens.
Czytaj także: Koniec sezonu dla Gregora Schlierenzauera
- Mam teraz czas na przemyślenie, jak będzie wyglądała moja przyszłość -poinformował, zaznaczając, że wszelkie dotyczące jej kwestie są nierozstrzygnięte. Przy okazji podziękował też swoim fanom za wsparcie, i obiecał na bieżąco meldować o dalszych krokach. O tym, że mogą być one skierowane w stronę definitywnego rozstania się ze skokami, świadczą także słowa jego managera.
- Zadaje sobie pytanie, czy to wszystko ma jeszcze sens - zdradził Hubert Neuper.
Choć wszyscy pamiętają kosmiczne loty Tyrolczyka, jakimi popisywał się na początku swojej kariery, a jego nazwisko na zawsze zapisało się w historii sportu, nie da się ukryć, że w austriackich skokach jest już dla niego coraz mniej miejsca. Cytując klasyka: Show must go on, a Gregor, mimo wielkich chęci, najwyraźniej nie dotrzymuje już kroku.
Jeśli za jakiś czas ogłosi, że sezon 2018/2019 był ostatnim w jego karierze, to i tak zakończył ją najpiękniej, jak mógł: na najwyższym stopniu podium konkursu drużynowego Lahti. Na podium, czyli miejscu, w które zna lepiej, niż ktokolwiek inny.