W sobotnim konkursie drużynowym Raw Air 2019 w Oslo (z powodu silnego wiatru rozegrano tylko jedną serię) Kamil Stoch skoczył tylko 112. metrów i po jego próbie Biało-Czerwoni spadli z pierwszego na czwarte miejsce. Zawody wygrała Norwegia, która wyprzedziła Japonię i Austrię - więcej TUTAJ.
Zdaniem delegata FIS-u Jakuba Kota skoczek z Zębu miał pecha na skoczni Holmenkollenbakken. - Kamil Stoch nie miał szczęścia, ale też to nie był jego dobry skok. Kamil później przyznał, że zawalił. (...) Zgoda, z lepszym wiatrem Kamil doleciałby dalej niż na 112. metr. Zdarza się, to są skoki, tu się miewa pecha - ocenił Kot w wywiadzie dla sport.pl.
Wskaźnik wiatru (uśredniony) różnił się znacznie w przypadku zawodników z ostatniej grupy. Robert Johansson miał 1,38 m/s pod narty (uzyskał odległość 144 m), Ryoyu Kobayashi - 1,51 m/s pod narty (138,5 m), a Stoch - 0,69 m/s pod narty.
Zdaniem Kota, po upadkach Mariusa Lindvika i Stephana Leyhe jury powinno rozważyć przerwanie konkursu. - Rzeczywiście można było podjąć taką decyzję już po upadku Lindvika. A tym bardziej gdy poważniej upadł Leyhe. Niestety, jest tak, że trzeba się mierzyć z presją stacji telewizyjnych i ich ramówek, że brakuje wolnych terminów, bo następnego dnia jest już kolejna rzecz do rozegrania - dodał ekspert.
Kot podkreślił też, że o przerwaniu zawodów nie decyduje Walter Hofer ani Borek Sedlak, tylko jury, w skład którego wchodzą: szef zawodów, delegat techniczny i asystent delegata.
ZOBACZ WIDEO Zwycięzcy i przegrani MŚ w Seefeld według Svena Hannawalda
czy po prostu bezrobotny ktory ma znajomosci i poszedl na wielkiego znawce