- To nie był dla nas szok. Dla większości z nas było oczywiste, że Stefan Horngacher, który wykonał ogrom pracy w Polsce i wiele mu zawdzięczamy, ma rodzinę w Niemczech i podejmie wyzwanie pracy w tym kraju, gdy pojawi się taka możliwość. Oczywiście było nam żal kończyć wspólną pracę, ale od razu pojawiła się ta optymistyczna wiadomość, że idziemy dalej tym samym torem, bo trenerem został uczeń Stefana Michał, a do tego nadal jest z nami prawi cały sztab szkoleniowy, najlepszy na świecie - zwrócił uwagę Maciej Kot dla WP SportoweFakty i dodał: - Powiedzieliśmy sobie, że damy sobie radę. Złapaliśmy też od razu motywację, żeby w pozytywnym sensie pokazać Stefanowi, iż podjął złą decyzję.
Po zmianie na stanowisku trenera, zawodnicy długo nie próżnowali. Z nowym trenerem spotkali się już kilka dni po finale sezonu 2018/2019 w Planicy i od razu przystąpili do pracy.
- Od środy, zaraz po weekendzie w Planicy, mieliśmy zgrupowanie w Zakopanem. Na nim zorganizowaliśmy się na nowy sezon, z nowym trenerem. Zrobiliśmy analizę poprzedniego i ułożyliśmy plany treningowe przed kolejnym sezonem. Był z nami także doktor Harald Pernitsch. Odpoczynku zatem nie było zbyt wiele - podkreślił triumfator dwóch indywidualnych konkursów Pucharu Świata.
ZOBACZ WIDEO Stoch o zdobyciu srebrnego medalu: "Nigdy nie przestałem wierzyć"
Na razie zawodnicy nie trenują jednak na skoczni. Wykonują przede wszystkim ćwiczenia na sali i pracują nad motoryką. Co najważniejsze, nadal czuwa nad tym doktor Harald Pernitsch.
Czytaj także: Michal Doleżal szczerze o polskiej kadrze skoczków
- Przez ostatnie dni trenowaliśmy w dwóch ośrodkach w Zakopanem i Szczyrku. Byliśmy podzieleni na dwie grupy. Na treningach skupialiśmy się przede wszystkim na motoryce. Ćwiczyliśmy na sali dużo odbić. To jest ten moment, kiedy trzeba przerzucić tony na siłowni, żeby później już pracować na skoczni nad techniką - powiedział Maciej Kot.
- Wielkich różnic w treningu nie ma, ponieważ za przygotowanie motoryczne odpowiada wciąż ten sam człowiek, czyli doktor Pernitsch. Dalej posiłkujemy się tą słynną platformą dynamometryczną. Schemat przygotowania fizycznego jest zatem niemal identyczny. Oczywiście wraz z nowym trenerem ciągle się siebie uczymy i staram się plany treningowe jak najlepiej dostosować do konkretnego zawodnika. Dlatego w niektórych ćwiczeniach ich technika wykonywania jest nieco inna - dodał zakopiańczyk.
Na skocznię zawodnicy powinni wrócić w maju. - Mamy zaplanowane pierwsze obozy zagraniczne, ale czekamy na potwierdzenie kalendarza Letniego Grand Prix przez FIS. Wiele miejsc na pewno będzie zbieżnych z tymi, na których trenowaliśmy rok, czy dwa lata temu. Oczywiście dużo będziemy skakać na obiektach w Zakopanem, Szczyrku i Wiśle, żeby ograniczyć zagraniczne podróże - wyjaśnił rozmówca WP SportoweFakty.
Zobacz zdjęcie polskich skoczków narciarskich sprzed 14 lat. Niektórych trudno poznać
Może prezes będzie mówił?