Skoki narciarskie. Puchar Świata Wisła 2019. Szymon Łożyński: Fajerwerki zostawione na później (komentarz)

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

W piątek byliśmy zaniepokojeni, po pierwszej serii w sobotę zapanowała euforia, a po drugiej radość mieszała się z rozczarowaniem. W Wiśle przeżywamy na razie skokowy rollercoaster, ale 3. miejsce Polaków może, i powinno, im wyjść na dobre.

Z Wisły Szymon Łożyński, WP SportoweFakty

W tym roku, jak i w poprzednim, w piątkowych treningach i kwalifikacjach w Wiśle Biało-Czerwoni nie skakali najlepiej. Zasiali w ten sposób ziarno niepewności przed sobotnią drużynówką. Dzień później w ubiegłym roku wątpliwości już żadnych nie było, bowiem Polacy w świetnym stylu wygrali zmagania zespołowe.

Minęło 12 miesięcy i na półmetku drużynówki inaugurującej sezon 2019/2020 przeżywaliśmy powtórkę z historii. Polacy znów skakali zdecydowanie dalej niż w piątek i wydawało się, że są na najlepszej drodze do drugiego z rzędu zwycięstwa w Wiśle. Tym razem aż tak szczęśliwego zakończenia jednak nie było. Biało-Czerwoni po przeciętnych skokach w drugiej serii roztrwonili swoją przewagę i musieli zadowolić się najniższym stopniem podium.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przede wszystkim wyniki drugiej serii sobotniej drużynówki nie są do końca miarodajne. W pierwszej serii warunki wietrzne były stabilniejsze, w drugiej zaczęło mocniej kręcić, co miało trochę wpływu na wyniki uzyskiwane przez skoczków.

ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. Puchar Świata w Wiśle w innym terminie? Adam Małysz zabrał głos

Polacy w tej lekkiej wietrznej loterii nie trafili najlepiej. W bardzo trudnych warunkach skakał w finale Piotr Żyła, trudne warunki miał Dawid Kubacki. Oczywiście skoki Polaków także nie były tak dobre jak w pierwszej serii, ale gdyby chociaż utrzymały się warunki z premierowej kolejki, to moim zdaniem Biało-Czerwoni zajęliby co najmniej 2. miejsce.

Czytaj także: początek sezonu i już kontrowersje. Borkowi Sedlakowi zabrakło wyczucia przy skoku Piotra Żyły

Pewne jest natomiast jedno, ta kadrą wciąż ma duży potencjał. Zdarzają się jeszcze słabsze próby, co na początku sezonu jest normalne, zwłaszcza przy trudnych warunkach. Po odejściu Stefana Horngachera nie będzie jednak pustki. Wciąż Polacy są w ścisłej światowej czołówce. Rywale jednak nie śpią, są mocni, ale to dobrze. Zwiastuje to wielkie emocje w dalszej części sezonu.

Tymczasem Polacy po 3. miejscu zebrali gratulacje, ale nie są jeszcze noszeni na rękach. Zobaczyli, że na początku trochę im brakuje do najsilniejszych, a nie ma lepszej motywacji do pracy niż gonienie mocniejszego rywala. Zatem ze spokojem oczekujemy kolejnych konkursów, bo Polacy przyniosą nam w tym sezonie jeszcze wiele radości.

Czytaj także: świetny prognostyk przed niedzielą. Dawid Kubacki najlepszy indywidualnie w drużynówce

Komentarze (0)