Skoczkowie wrócili do kraju samolotem przysłanym przez polski rząd i prezydenta Andrzeja Dudę. Inaczej mieliby olbrzymi problem. Jak zdradził Adam Małysz, dyrektor w PZN, na lotnisko w Oslo nie przylatywały niemal żadne samoloty. W Polsce zarówno członkowie sztabu, trenerzy i zawodnicy muszą jednak unikać wychodzenia z domu.
- Kwarantanna jest zalecona przez naszego związkowego lekarza. Nie ma to niczego wspólnego z Sanepidem czy służbą zdrowia. Oczywiście chcemy się do tego zalecenia dostosować. Reguły dostaliśmy na maila i przestrzegamy ich - tłumaczy Kot w rozmowie z WP SportoweFakty.
Reprezentant Polski niezwykle poważnie potraktował zasady kwarantanny. Sam przyznaje, że jest teraz odcięty od świata. W tym także od rodziny.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Staramy się unikać kontaktu. Mając jedną kuchnię w domu, nie ma możliwości, abym sam gotował czy jadł posiłki z innymi. Trzeba to zorganizować tak, aby miało sens. Jedzenie dostaję pod drzwi. Dwa tygodnie można tak przeżyć. To nie jest duże wyrzeczenie - podkreśla Kot.
Na trudniejsze dni skoczek skompletował książki, na których przeczytanie wcześniej nie miał czasu.
- Mamy XXI wiek, więc nietrudno znaleźć rozrywki nawet w domu. Jest choćby mnóstwo serwisów z filmami i serialami. Ponadto wreszcie pojawiła się możliwość porozmawiania ze znajomymi i przyjaciółmi. Prowadzę teraz dużo wideorozmów i konferencji. Moich przyjaciół miałem odwiedzić po sezonie, ale tak też da się porozmawiać. Wszystko można pogodzić. Ponadto mam czas na przemyślenia i posezonową analizę - przyznaje skoczek.
Kwarantanna skoczków i członków sztabu powinna potrwać do 27 marca.
Kibice mogą wybrać wydarzenie sezonu w PŚ. Nominowanych dwóch Polaków! >>
Największe objawienia sezonu 2019/2020 >>