Adam Małysz wspomina problemy z Dominikiem Kastelikiem. "Szybko wracało zakorzenione w nim zło"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Adam Małysz
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Adam Małysz

Dominik Kastelik, ale także Jan Ziobro to przykłady utalentowanych zawodników, którzy nie poradzili sobie w profesjonalnym sporcie. Adam Małysz przyznał, że były z nimi duże problemy i dlatego musieli przedwcześnie zakończyć karierę.

Adam Małysz był kolejnym gościem w programie "Hejt Park" w Kanale Sportowym. Były skoczek narciarski odpowiadał na pytania Tomasza Smokowskiego i widzów, którzy dzwonili do studia. Nie zabrakło ciekawych wątków.

"Orzeł z Wisły" mówił m.in. o młodych skoczkach, którzy w ostatnich latach zakończyli kariery. Tak było chociażby z Janem Ziobro, który ma na koncie jedno zwycięstwo w Pucharze Świata i brązowy medal mistrzostw świata w konkursie drużynowym. Co w tym przypadku poszło nie tak?

- Jan Ziobro był talentem, ale jednocześnie był bardzo trudnym zawodnikiem. W jego przypadku zawsze rodziły się jakieś problemy. Wychodził z założenia, że pewne rzeczy mu się należą i dążył do tego. Trenerzy nie mogli na to pozwolić, mając na uwadze całą grupę. Tu narodził się konflikt, którego na dłuższą metę nie dało się rozwiązać. Tydzień czy dwa było dobrze, po czym wszystko się sypało. My, jako Polski Związek Narciarski, nie byliśmy w stanie powstrzymać jego końca kariery - wyjaśnił dyrektor PZN.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy

Głośny był także przypadek Dominika Kastelika. Małysz w pewnym momencie stracił cierpliwość i zrugał go w sieci. Zarzucał mu lekceważenie zespołu. Z nim także były problemy.

- Dominik Kastelik również był bardzo dużym talentem, ale to wszystko go przerosło. Pewne rzeczy, które robił, były bardzo szkodliwe. Dla niego i grupy, co uświadomił sobie na pewnym etapie. Po wyciągnięciu w jego kierunku pomocnej dłoni, szybko wracało zakorzenione w nim zło. Nie był w stanie się od tego uwolnić, nie dało się z nim dogadać. Po odsunięciu od kadry poddał się - tłumaczy.

Dyrektor PZN mówił także o tym, że skoki tracą fanów, bo konkursy często są przekładane, a w dodatku wprowadzono przeliczniki, które nie dla wszystkich są zrozumiałe. W dodatku przyznał, że pod koniec swojej kariery był już mocno zmęczony skokami.

- Czasami miałem tego święcie dość, choć kochałem ten sport. Byłem zmęczony ciężkim treningiem, serią wyrzeczeń oraz dietą. Psychika odgrywa bardzo dużą rolę w sporcie, a na skoczni coraz częściej coś mnie męczyło, a jeśli nie mogłem sobie z tym poradzić, wówczas dobijało. Młodzi radzili sobie lepiej z pewnymi zmianami na skoczni - opowiada.

Padło także pytanie o powrót na skocznię. Małysz szczerze przyznał, że na to nie ma żadnych szans i dziś "nie byłby już w stanie oddać skoku".

Adam Małysz wyjaśnił, skąd wzięło się nieporozumienie z Apoloniuszem Tajnerem. "Rozmawiałem z prezesem" >>

Fatalna sytuacja kombinacji norweskiej w Polsce. Zrezygnował wielki talent >>

Źródło artykułu: