Koronawirus już paraliżuje skoki narciarskie. "Chaosu spodziewaliśmy się od początku"

PAP/EPA / KIMMO BRANDT / Na zdjęciu: Filip Sakala
PAP/EPA / KIMMO BRANDT / Na zdjęciu: Filip Sakala

W Kuusamo testowano skoczków na potęgę. Nie zabrakło wpadki. - Chaosu spodziewaliśmy się od początku sezonu - mówi Jan Winkiel. Sekretarz generalny PZN wskazuje niezrozumiałą decyzję FIS-u, związaną z koronawirusem.

COVID-19 błyskawicznie dał o sobie znać w Pucharze Świata. Już po Wiśle na dwa tygodnie z rywalizacji zostali wyeliminowani Austriacy. Koronawirusa potwierdzono u obrońcy tytułu Stefana Krafta, Gregora Schlierenzauera, Philippa Aschenwalda, Michaela Hayboecka i ich trenera Andreasa Widhoelzla.

W ostatnim tygodniu testowano skoczków na potęgę. Najpierw badania zrobiono po zawodach w Wiśle, jeszcze przed wylotem do Kuusamo. Zaraz po przylocie do Finlandii skoczkowie i trenerzy znów zostali poddani testom. Minęły dwa dni i kolejna tura badań. Tym razem przyniosła pozytywne wyniki, bowiem koronawirusa wykryto m. in. u Filipa Sakali. Z tego powodu cała czeska kadra trafiła na kwarantannę i nie wystartowała w niedzielę.

Okazało się jednak, że laboratorium... popełniło błąd. Kolejny test przeprowadzony u Sakali dał wynik negatywny. Czech nie miał teraz koronawirusa (przeszedł go już wcześniej w 2020 roku). Cała kadra zakończyła kwarantannę i może wrócić do swojego kraju. Mogą jednak żałować, że nie dostali w niedzielę szansy powalczenia o pucharowe punkty.

ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot wróci do dobrej formy? "Bardzo mocno został poprawiony element, który powodował krótkie skoki"

Czy jednak cała reprezentacja od razu powinna być skierowana na kwarantannę, skoro pozostali zawodnicy mieli wyniki negatywne? Czy nie powinno być tak, jak w piłce reprezentacyjnej, że w przypadku pozytywnego wyniku izolowana jest tylko chora osoba, a reszta z negatywnym testem dalej uczestniczy w zgrupowaniu i później w meczu? Te pytania zadaliśmy Janowi Winkielowi, sekretarzowi Polskiego Związku Narciarskiego.

- FIS nie narzuca obowiązku izolowania całych drużyn. Są jednak jeszcze przepisy krajowe. Jeśli one tak nakazują, to trzeba postępować według nich. W przypadku piłki nożnej, testy u zawodników wykonywane są najczęściej w swoim kraju. Jeśli wynik jest pozytywny, łatwiej takiego piłkarza odizolować od reszty drużyny u siebie w kraju niż na wyjeździe - tłumaczy Jan Winkiel.

- Zgadzam się jednak, że w naszej dyscyplinie na razie panuje chaos z koronawirusem i spodziewaliśmy się go od początku. Z jednej strony FIS mówi, że nadrzędne są przepisy lokalne, a z drugiej dodaje swój własny protokół medyczny. Tymczasem protokół czasami jest niezgodny z tym, co obowiązuje w danym kraju. I tak naprawdę nie wiadomo później do którego dostosować się - dodaje rozmówca WP SportoweFakty.

Przykład? Finowie nie wymagali od Polaków wyników testu na koronawirusa przy wjeździe do kraju. Biało-Czerwoni przeszli jednak pierwsze testy jeszcze w Polsce, ponieważ FIS uznał, że lepiej będzie jeśli zrobią je przed podróżą. Później i tak zaraz po przyjeździe do Kuusamo musieli wykonać kolejne. Wszystkie były negatywne i Biało-Czerwoni rywalizowali w komplecie przez cały weekend.

W sobotę Polacy nie przechodzili kolejnych testów. Dlaczego? Tym razem byli nim poddani tylko ci skoczkowie i trenerzy, którzy z Kuusamo lecieli od razu do Rosji na kolejny weekend Pucharu Świata. I właśnie po tych testach stwierdzono, jak się później okazało, błędny negatywny wynik u Sakali.

- Żeby wylecieć do Rosji skoczkom potrzebny był aktualny test, więc musiały się one odbyć ponownie. Tak samo będzie w Rosji, gdzie skoczkowie - na podstawie lokalnych przepisów - muszą być zbadani po przylocie i później przy odlocie - wyjaśnia Jan Winkiel.

Michal Doleżal nie chciał ryzykować. Przy dwóch testach w Rosji, w krótkim odstępie czasu, realny był scenariusz, że najmocniejsi Polacy utkną w Niżnym Tagile i mistrzostwa świata w lotach (10-13 grudnia) przejdą im koło nosa. Dlatego bezpiecznej było zostawić najlepszych kadrowiczów (Stoch, Kubacki, Żyła, Murańka i Stękała) w Polsce i tutaj przygotowywać się do zawodów w Planicy.

- W czwartek kadra rozpoczyna zgrupowanie w Zakopanem. Przy przylocie do Słowenii wymagany jest aktualny test na koronawirusa, więc wykonamy go maksymalnie 72 godziny przed podróżą na mistrzostwa - zdradził Winkiel.

W Niżnym Tagile Polskę będą reprezentować: Maciej Kot, Stefan Hula, Jakub Wolny, Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł i Tomasz Pilch. W Rosji zaplanowano dwa konkursy indywidualne w sobotę i niedzielę (5-6 grudnia).

Czytaj także:
Szok w Kuusamo po skoku zwycięzcy. Skąd taka nota za wiatr?!
Co za początek Dawida Kubackiego! Tak dobrze jeszcze nigdy nie było

Komentarze (10)
avatar
tomas68
2.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czar spychologii. 
avatar
Czesław Michalak
2.12.2020
Zgłoś do moderacji
2
4
Odpowiedz
Komu ten głupi sport trudno to nazwać sportem skakanie pod wiatr i tyle komu potrzebny tylko dla reklamy bo ze sporyem to nie ma nic wspulnego 
avatar
Nie dla wirusowego zamordyzmu
2.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
5
Odpowiedz
Koronkowa ściema trwa w najlepsze. Jak się wykona 10 testów, to zawsze co najmniej jeden znajdzie się pozytywny. Jest prosty sposób, zeby wyeliminować konkurencję. Kiedy ludzie się obudzą z let Czytaj całość
Jagsi
2.12.2020
Zgłoś do moderacji
2
4
Odpowiedz
Od początku mówie że te skoki są nikomu nie potrzebne tylko działaczą żeby się nachapać.