PŚ w Titisee-Neustadt. Skoczył daleko i zaczął się dramat. Ten upadek Morgensterna przyspieszył jego decyzję

PAP/EPA / DANIEL MAURER / Thomas Morgenstern tuż po upadku w Titisee-Neustadt
PAP/EPA / DANIEL MAURER / Thomas Morgenstern tuż po upadku w Titisee-Neustadt

To była chwila. Skoczył daleko, ale lewa narta mu odjechała. Nie mógł nic zrobić. Runął na zeskok. Trafił do szpitala. Mimo że wrócił na skocznię, upadek w 2013 roku w Titisee-Neustadt przyspieszył koniec kariery Thomasa Morgensterna.

To była droga z nieba do piekła. Pierwszego dnia w Titisee-Neustadt Thomas Morgenstern był bezkonkurencyjny. Dzień później też miał apetyt na zwycięstwo. Wszystko szło dobrze aż do momentu lądowania.

Wybił się mocno. Leciał wysoko. Poleciał aż na 141. metr, zrobił telemark i momentalnie lewa narta odjechała. Przy dużej prędkości nie miał czasu na reakcję. Runął na zeskok, narta uderzyła mu o twarz. Trener Pointner wściekły uderzył chorągiewką. Morgenstern próbował wstać, przeszedł kilka metrów i z powrotem upadł. Ból był okropny. Śmigłowcem poleciał do szpitala.

Konkurs kontynuowano. Wygrał Kamil Stoch, który dzień wcześniej przegrał tylko z Austriakiem. Wszyscy czekali jednak na informacje ze szpitala. Tomografia wykluczyła urazy kręgosłupa i czaszki. Skończyło się na potłuczeniach, siniakach i złamaniu palca, który zoperowano.

ZOBACZ WIDEO: 69. Turniej Czterech Skoczni. Michal Doleżal stworzył prawdziwą drużynę. "Zrozumiał polską duszę"

Morgenstern szybko wrócił do skoków. Już dwa tygodnie później walczył, i to jak, podczas Turnieju Czterech Skoczni. Miał szanse na końcowe zwycięstwo, ale musiał uznać wyższość rewelacyjnego wtedy młodzieńca Thomasa Dietharta. Znów był jednak w czołówce i wydawało się, że upadek w Titisee-Neustadt wymaże z pamięci.

Niestety zaraz po turnieju Morgenstern zaliczył kolejny upadek. Tym razem jeszcze groźniejszy, bo zaraz po wyjściu z progu, i to na skoczni do lotów. Przy potężnej prędkości spadł na zeskok w Kulm. W bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala. Znów jednak nie załamał się i robił wszystko, by wrócić na igrzyska olimpijskie w Soczi.

Dopiął swego. Pojechał do Rosji. Indywidualnie nie odegrał większej roli, ale z kolegami zdobył srebrny medal w konkursie drużynowym. To już nie była jednak najlepsza wersja Morgensterna. Skakał mniej odważnie, tak jakby upadki z Titisee-Neustadt i Kulm zaczęły go mentalnie blokować.

Kilka miesięcy później to potwierdził. Przed kolejnym sezonem ogłosił zakończenie kariery. Nikt się jednak tego nie spodziewał, bo miał dopiero 27 lat. Wydawało się, że będzie bił kolejne rekordy i jeszcze nie raz wygra konkurs Pucharu Świata, mistrzostwo świata czy Turniej Czterech Skoczni.

Strach przed lataniem okazał się jednak silniejszy. Gdy siadał na belkę startową, w myślach miał obrazki z Titisee-Neustadt: uderzenie o zeskok, ból, medycy, nosze, sala szpitalna. Nie był już w stanie w stu procentach zaryzykować. Uznał, że strachu już nie pokona i zakończył karierę. Lawinę, która skończyła się taką decyzją, wywołał upadek właśnie w Titisee.

Po ponad 7 latach od upadku Morgensterna skoczkowie znów będą rywalizować na Hochfirstschanze. Oba konkursy zapowiadają się bardzo ciekawie, bowiem Polacy przyjechali do Niemiec w fantastycznej formie. Realny jest scenariusz nawet z dwoma naszymi reprezentantami na podium. Sobotni konkurs rozpocznie się o 16:00, a niedzielny o 16:30.

Czytaj także:
Trener Graneruda popełnił błąd. Apoloniusz Tajner: To ryzyko było niepotrzebne
Tego jeszcze nie było. Czterech Polaków w dziesiątce prologu. Świetny Granerud

Komentarze (1)
szczepionka zabija
9.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ja myślałem że to coś aktualnego, a to tylko kolejna plotka na plotkarni. Odgrzewamy kotlety, wyolbrzymiamy, "ujawniamy", "ten zabrał głos", "ten zdradził co myśli", i te określenia dla wątpliw Czytaj całość