Puchar Świata w Lahti. Cztery lata temu Polacy zapisali się w historii. Czy w sobotę ponownie wygrają?

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Niecałe cztery lata temu polscy skoczkowie napisali w Lahti nowy rozdział w historii skoków. Nasi reprezentanci po raz pierwszy zdobyli złoty medal w konkursie drużynowym. Czy w sobotę ponownie wygrają na skoczni Salpausselka?

Był 4 marca 2017 roku, przedostatni dzień mistrzostw świata w Lahti. W konkursach indywidualnych nasi skoczkowie prezentowali się solidnie, na dużej skoczni na najniższym stopniu podium stanął Piotr Żyła. W drużynie podopieczni Stefana Horngachera byli jednymi z głównych kandydatów do zwycięstwa. Biało-Czerwoni wygrali bowiem dwa z trzech rozegranych w tamtym sezonie konkursów.

Już od pierwszego skoku nasi reprezentanci prowadzili, dzięki świetnemu manewrowi Stefana Horngachera. Szkoleniowiec obniżył belkę dla Piotra Żyły, który ostatecznie poleciał za 130 metr. Biało-czerwoni byli na czele po pierwszej grupie, a kapitalne próby Dawida Kubackiego oraz Macieja Kota dały im potężną przewagę. Kamil Stoch także nie zawiódł, ale znakomicie dysponowany był Stefan Kraft, który odrobił ponad dziesięć punktów. Po pierwszej serii nasi reprezentanci prowadzili o ponad 17 "oczek".

Finałowa seria nie rozpoczęła się dla Polaków najlepiej. Żyła osiągnął 123 metry i znacznie przegrał ze znakomicie spisującym się Markusem Eisenbichlerem. Niemcy tracili jedynie 6,4 punktu. Zapowiadało się na arcyciekawą walkę.

ZOBACZ WIDEO: Skoki. Na taką drużynę czekaliśmy od lat? "Zawsze patrzyłem z zazdrością na Norwegów"

Ich wielką szansę zaprzepaścił jednak Stephan Leyhe. Uzyskał on zaledwie 103 metry i Niemcy mogli pożegnać się z marzeniami o mistrzostwie. Maciej Kot oraz Kamil Stoch już tylko dopełnili formalności. Biało-Czerwoni mogli się cieszyć z pierwszego w historii złota w drużynie.

Co zostało po czterech latach od triumfu?

Skład naszej ekipy jest bardzo stabilny. Z drużyny sprzed czterech lat w sobotę najprawdopodobniej wystąpi trzech mistrzów świata: Kamil Stoch, Dawid Kubacki oraz Piotr Żyła. Macieja Kota najpewniej zastąpi Andrzej Stękała, który w tym sezonie wielokrotnie plasował się w pierwszej dziesiątce.

Kolejnym wspólnym mianownikiem jest brak wyraźnego słabego punktu. W ostatnich kilku sezonach trenerzy borykali się z dobraniem czwartego zawodnika, który nie odstawałby za mocno od trójki Kubacki, Stoch, Żyła. W tym sezonie Michal Doleżal nie ma takiego problemu, bowiem Stękała spisuje się znakomicie i z wyjątkiem drugiego skoku w Zakopanem, rzadko miewa słabsze momenty.

Polakom brakuje tylko jednego – zwycięstwa. W tym sezonie Biało-Czerwoni dwukrotnie plasowali się w trójce, w składzie Żyła, Murańka, Kubacki, Stoch zajęli w Wiśle miejsce na najniższym stopniu podium. Z kolei w Zakopanem Polacy przegrali jedynie z Austriakami. Wiele wskazuje na to, że w sobotę podopieczni Michala Doleżala znowu powalczą o zwycięstwo. Początek konkursu zaplanowano na 16:15.

Czytaj więcej:
PŚ w Lahti. Podróż Polaków z przygodami. W hotelu byli nad ranem
Znakomita frekwencja w kobiecych skokach. U skoczków to wręcz niespotykane

Komentarze (0)