W zeszły piątek (21 stycznia) norweski Minister Kultury, Abid Raja, poinformował, że rząd luzuje przepisy dotyczące kwarantanny dla sportowców, którzy w najbliższych tygodniach rywalizować będą w międzynarodowych zawodach. FIS poinformowała nawet, że w dniach 12-14 lutego odbędą się zaległe konkursy Pucharu Świata kobiet w Lillehammer.
Optymizm szybko zgasł. W nocy z czwartku na piątek Norwegia zamknie granice dla osób niemieszkających w tym kraju - poinformowała obywateli premier Erna Solberg. Powody? Przybywa osób zakażonych brytyjskim szczepem koronawirusa, który roznosi się zdecydowanie szybciej.
Zamknięcie granic utrzymywać się będzie przez kolejne dwa tygodnie, w związku z czym od razu podjęto decyzje, że Puchar Świata kobiet jednak się nie odbędzie. - My, jak wszyscy, musimy przestrzegać decyzji rządu - powiedział Erik Roste, prezes Norweskiego Związku Narciarskiego, cytowany przez agencję NTB.
Po dwóch tygodniach rząd oceni sytuację w kraju i podejmie decyzje o przedłużeniu zamknięcia granic lub o ich otwarciu. Każdy tydzień przybliża skoczków do Raw Air (13-21 marca), dlatego będzie to pewnego rodzaju wyścig z czasem. W tym cyklu ma odbyć się aż sześć konkursów - ich ewentualne odwołanie byłoby ogromnym ciosem dla skoczków.
W sumie w Norwegii ma odbyć się 30 konkursów na poziomie Pucharu Świata. To nie tylko skoki narciarskie, ale także biegi narciarskie, narciarstwo alpejskie, czy też kombinacja norweska.
Czytaj także:
- Norwegowie nie odpuszczają w Pucharze Narodów. Dowołali skoczka na PŚ w Willingen
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach