Simon Ammann powraca. Wielkie przełamanie

PAP/EPA / FRIEDEMANN VOGEL / Na zdjęciu: Simon Ammann
PAP/EPA / FRIEDEMANN VOGEL / Na zdjęciu: Simon Ammann

Nastał moment, na który długo czekali szwajcarscy kibice. Pierwsze punkty Simona Ammanna w tym sezonie stały się faktem. Odrodzenie skoczka to już fakt, a nie tylko marzenie.

W tym artykule dowiesz się o:

Simon Ammann jest czterokrotnym mistrzem olimpijski, ale i też zdobywcą czterech medali na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym - po jednym złotym i srebrnym w 2007 roku oraz dwóch brązowych w 2009 i 2011. Przypominając osiągnięcia tego skoczka nie można pominąć, że jest on również mistrzem świata w lotach narciarskich, a w jego gablocie poza wspomnianymi trofeami znajduje się także Kryształowa Kula za zwycięstwo w Pucharze Świata w sezonie 2009/2010.

Gdzie ta forma?

Szwajcarski skoczek szuka i nie może znaleźć formy od 2014 roku, kiedy to zajął trzecie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. Sam początek sezonu był dla Ammanna niczym zderzenie ze ścianą. Na pierwszym przystanku Pucharu Świata w Wiśle nie przebrnął przez kwalifikacje. W konkursie drużynowym również było kiepsko, bo zakończył zawody na ósmym, przedostatnim miejscu. W Ruce czy Niżnym Tagile było tylko odrobinę lepiej, bo odpadł po pierwszej serii.

Ammann w tym czasie odniósł się do tej sytuacji w wywiadzie na łamach portalu blick.ch, mówiąc: - Trudno pozostawać bez formy w czasach pandemii. Zawodnicy, którzy odnoszą sukcesy, lepiej radzą sobie z tą sytuacją, bo niosą ich wyniki. A jeśli się nie udaje? Zostajesz sam, bez fanów i bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek - smutnie podsumował.

ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach

Koniec kariery

W listopadzie media obiegła informacja, że Szwajcar planuje zakończyć karierę. Poinformował o tym na łamach naszego portalu. Na pytanie, czy myśli o zakończeniu kariery, odpowiedział: - Tak, po Pekinie nastąpi koniec.

Dopytany o pewność tych słów dodał: - Na 99 procent.

Światełko w tunelu

Start w Willingen okazał się być dla Ammanna szczęśliwy. W konkursie indywidualnym, 30 stycznia, zdobył swoje pierwsze punkty od początku sezonu w Pucharze Świata. Szwajcar tego dnia zajął 12. lokatę, skacząc najpierw 137 metrów w pierwszej serii, a w finałowej 4,5 metra bliżej. Po oddanym, ostatnim skoku było widać jak bardzo cieszy się, że ponownie punktuje w klasyfikacji.

Następnego dnia było jeszcze lepiej, bowiem wylądował w pierwszej dziesiątce, a dokładnie na dziewiątym miejscu. Cierpliwość i ciężka praca widocznie popłaciły. Warto więc zapytać, czy to początek powrotu?

Nadzieja, a rzeczywistość

Na ponowne wdrapanie się na szczyt klasyfikacji generalnej Pucharu Świata trudno liczyć, patrząc na aktualnie prezentujące się zestawienie oraz okres sezonu, w którym się znajdujemy. Ale same starty w konkursach mogą być świetnym przetarciem przed mocno wyczekiwanymi przez skoczka igrzyskami olimpijskimi w Pekinie.

Warto zwrócić uwagę również na to, że gwiazda skoków od 2014 nie zdołała wrócić do swojej ówczesnej formy. Szwajcar od tego czasu nie zdobył żadnego medalu w końcowej klasyfikacji turnieju, a więc ten powrót trwa już długo. Czy tym razem będzie tak samo?

Były selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnej, Leo Beenhakker, miał w zwyczaju odpowiadać na pytania o przyszłe wyzwania słowami "Krok po kroku" i w tym przypadku pasują one idealnie do sytuacji w jakiej znajduje się Ammann. Krok po kroku w walce o tym razem skuteczny powrót i może w przyszłości znów zobaczymy tego szwajcarskiego zawodnika na podium.

Końcówka sezonu u skoczków pod dużym znakiem zapytania. "FIS będzie szukał"
Znakomita oglądalność skoków narciarskich w Polsce. Długi konkurs w Willingen śledziły miliony

Komentarze (0)