Mówisz: Krzysztof Biegun. Myślisz: Klingenthal. To właśnie w listopadzie 2013 roku, 19-letni wówczas Biegun odniósł sensacyjne zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Zwycięstwo, z którym kojarzona jest jego - jak się później okazało - krótka kariera.
Przypomnijmy. Klingenthal, inauguracja sezonu 2013/14 w Pucharze Świata. Trudne warunki, silny wiatr, który raz za razem wymusza przerwy w zawodach. Konkurs loteryjny, jakich w ostatnich latach nie brakuje. Konkurs, w którym nie da się przewidzieć zwycięzcy, a często zostaje nim zawodnik z największym szczęściem do warunków.
Tak właśnie było w przypadku Bieguna, który startował z jednym z pierwszych numerów startowych, a właśnie ta grupa oddawała swoje skoki przy zdecydowanie najbardziej sprzyjającym wietrze. Reprezentant Polski wykorzystał go doskonale, skacząc aż 142,5 metra. Objął prowadzenie, a później długo czekał, czy któryś z kolejnych zawodników zdoła go wyprzedzić. Nie zdołał nikt, a wszyscy zastanawiali się, czy będzie potrafił obronić pozycję lidera w finałowej serii. Po chwili euforia - jury odwołało drugą rundę, a Biegun został sensacyjnym triumfatorem i założył żółty plastron lidera PŚ.
ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald zadał pytanie Adamowi Małyszowi. Odpowiedź bezcenna!
Gdy wydawało się, że to dopiero początek drogi skoczka do wielkich sukcesów, Biegun już nigdy nie zbliżył się nawet do osiągnięcia z Klingenthal. W sezonie 2013/14 jeszcze tylko cztery razy zdobywał punkty Pucharu Świata. Sukces, ale na szczeblu juniorskim, dopisał trzy miesiące po wygranej w Klingenthal, zdobywając z reprezentacją Polski złoty medal mistrzostw świata w konkursie drużynowym. Rok wcześniej Biało-Czerwoni z Biegunem w składzie sięgnęli po srebro. O tych osiągnięciach mało kto pamięta. Wszyscy kojarzą skoczka głównie z niebywałego występu w Klingenthal.
Rzeczywistość w kolejnych latach okazała się jednak brutalna, bo poza sezonem 2013/14 Biegun już nigdy nie zdobył punktów w Pucharze Świata. Po raz ostatni o start w PŚ walczył w sezonie 2015/16, w Wiśle, ale dwukrotnie odpadł już w kwalifikacjach. W październiku 2018 roku ogłosił decyzję o zakończeniu kariery.
- Po sukcesach juniorskich coś się z nim podziało. Nie osiągał dobrych wyników, więc trenerzy kadry z niego zrezygnowali. Trudno jest przygotowywać się indywidualnie. Widocznie uznał, że nie ma szans dojść do odpowiedniego poziomu - mówił niegdyś Piotr Fijas w rozmowie z WP SportoweFakty.
A Biegun nie krył, że aby móc swobodnie żyć ze skoków, trzeba regularnie zajmować miejsca w czołowej "30" zawodów Pucharu Świata. Do tych było mu bardzo daleko. Przez jakiś czas łączył pracę z treningami, ale ostatecznie zrezygnował z czynnego uprawiania skoków.
Na dyscyplinę nigdy się nie obraził. Starał się i nadal stara przekazać młodszym od siebie to, czego sam nauczył się na skoczni. W maju 2020 roku został asystentem Zbigniewa Klimowskiego, trenera kadry młodzieżowej mężczyzn w skokach narciarskich. Niewykluczone, że jeszcze usłyszymy o sukcesach w polskich skokach właśnie za sprawą Bieguna. Choć oczywiście już w innej roli.
Czytaj także:
- PŚ w Klingenthal. Dawid Kubacki zadowolony, ale pogoda daje się we znaki. "Nie jest to przyjemne skakanie"
- PK w Willingen. Nie ma mocnych na Austriaków. Udana rehabilitacja Aleksandra Zniszczoła