Najsłabszy konkurs Stocha i Kubackiego od lat. Ekspert przeanalizował, co się stało w skokach Polaków

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Po czwartkowym konkursie w Planicy trzeba było przekopać internet, żeby przypomnieć sobie wcześniejsze tak nieudane zawody Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. Jaka była przyczyna krótkich lotów Polaków? Analiza Rafała Kota nie napawa optymizmem.

Nie tak miał wyglądać początek długiego weekendu z lotami w Planicy dla Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. Po cichu liczyliśmy, że zwłaszcza Stoch - po słabszych mistrzostwach świata - odbuduje się i w Słowenii powalczy o małą kryształową kulę za loty. Nic z tego. Zarówno Stoch jak i Kubacki wypisali się z tej walki już w czwartek.

Ciężko było patrzeć w klasyfikację zawodów po pierwszej serii, gdy Dawid Kubacki zajmował 31. miejsce, a Kamil Stoch 32. lokatę. Obaj zakończyli konkurs na półmetku i cofnęli się do czasów schyłku kadencji Łukasza Kruczka. Ostatnio tak słabo było w 2016 roku w Sapporo - poinformowali statystycy profilu "Skoki narciarskie na wykresie i w liczbach".

Najgorszy w całej sytuacji jest fakt, że zwłaszcza w przypadku Kamila Stocha nie zawiniły warunki. Trzykrotny mistrz olimpijski, co pokazały już środowe treningi oraz kwalifikacje, nie przyjechały do Planicy w dobrej formie. Realny jest scenariusz, że aż do niedzieli będzie męczył się na Letalnicy.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz wpadł na świetny pomysł. "Musiał mnie do tego przekonać"

- Po Kamilu już w treningach i kwalifikacjach było widać, że nie ma dobrej formy, że skacze mu się ciężko. Na skoczni do lotów kłopoty się potęgują. Brakuje nie 2-3 metrów, ale od razu 20-30 metrów. Sporo odstaje od najlepszych. Przyjechał tutaj, żeby dobrze zakończyć sezon, ale przy takiej dyspozycji ciężko wymagać od niego dobrych wyników - mówi Rafał Kot, były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków.

A co z Dawidem Kubackim? W środę w kwalifikacjach było bardzo dobrze. Zajął 6. miejsce. Dzień później w skokach nie było już jednak takiej dynamiki.

- W końcówce pierwszej serii, kiedy skakał m.in. Dawid, były gorsze warunki. Mogły być większe zawirowania w powietrzu, których czujniki do końca nie wychwyciły. Jednakże nie do końca tym można tłumaczyć słabszy skok Dawida. Przecież Ryoyu Kobayashi i Markus Eisenbichler potrafili oddać dobre skoki i już na półmetku byli w ścisłej czołówce. Po prostu Dawid w Planicy też nie jest w swojej najwyższej formie - podkreśla Rafał Kot.

Wszystko wskazuje zatem na to, że tak jak na mistrzostwach świata, również w Planicy największą polską nadzieją na sukcesy jest Piotr Żyła. Na razie na Letalnicy wiślanin rozkręca się powoli. Jego finałowy skok w czwartek na 230,5 metra i awans z 15. na 10. miejsce dają jednak nadzieję, że mistrz świata złapał odpowiednie czucie i od piątku będzie w ścisłej czołówce.

- Piotrek rozkręca się ze skoku na skok. Ma swój świat. Trochę brakowało mu jeszcze rytmu startowego, takiego dobrego czucia. Kocha jednak loty i myślę, że z dnia na dzień będzie skakał tutaj coraz lepiej. W czwartek był 10., ale już w kolejnych konkursach może walczyć o podium - przekonuje rozmówca WP SportoweFakty.

Piątkowy konkurs indywidualny w Planicy rozpocznie się o 15:00. Sobotnią drużynówkę i niedzielne, finałowe zmagania indywidualne zaplanowano na 10:00 rano. - Interesująco zapowiadają się zwłaszcza te weekendowe, poranne konkursy. Wtedy warunki w Planicy są zazwyczaj bardziej stabilne. Najczęściej wieje pod narty i te loty skoczków są niesamowicie widowiskowe. Oby tak było i tym razem - mówi Rafał Kot.

Czytaj także:
Piotr Żyła byłby wyżej? Klasyfikacja bez przeliczników nie zostawia żadnych wątpliwości
Gorzko-słodki smak. Koszmar Stocha i Kubackiego. Dwóch Polaków latało aż miło. Japończyk poza zasięgiem

Źródło artykułu: