I dodaje, że młode pokolenie pokazuje się z dobrej strony. Niektórym jednak potrzeba więcej czasu, aby zaistnieć.
- Każdy musi to sobie poukładać. Np. Gregor Schlierenzauer w wieku 17 czy 18 lat już osiągał duże sukcesy w Pucharze Świata. Karierę skończył jednak stosunkowo wcześnie. Miał okres, w którym próbował poprawić swoją dyspozycję, ale ostatecznie musiał się poddać. Wcześniej zawiesił karierę, potem znów wrócił, aż zakończył ją ostatecznie - przypomina Żyła w rozmowie z WP SportoweFakty.
Tyle że nowych nazwisk nie widać. A nawet jeśli błyszczą na krajowym podwórku, trudno im zaistnieć na polu rywalizacji międzynarodowej. Aktualny mistrz świata jednak uspokaja i przypomina swoją historię.
ZOBACZ WIDEO: Kto zostanie nowym prezesem PZN? "Kandydatem środowiska narciarskiego jest Adam Małysz"
- Ja miałem 25 lat, kiedy zacząłem regularnie punktować. Można powiedzieć, że stosunkowo późno - zaznacza Żyła.
Twierdzi, że młodzi polscy skoczkowie mają potencjał. Czas pokaże, jak potoczy się ich kariera.
- Nie ma się czego obawiać. Są też nieco starsi skoczkowie, jak Klimek Murańka, Olek Zniszczoł czy Kuba Wolny. Idzie młodsze pokolenie, które reprezentuje np. Jan Habdas. Podczas mistrzostw Polski skakał bardzo stabilnie. Może w tym sezonie pokaże się z dobrej strony. Potencjał mają też Tomek Pilch, Paweł Wąsek i Kacper Juroszek. Niektórzy potrzebują tylko więcej czasu, a co będzie dalej, zobaczymy. Ja w ich głowach nie siedzę. Muszą wszystko sobie poukładać i pokazać, na co ich stać - podsumowuje Żyła.
Szansa na powołania dla następców gwiazd polskich skoków już przy okazji zawodów w Kuusamo. 26 listopada odbędą się kwalifikacje. Dwa konkursy indywidualne zaplanowano na dwa kolejne dni.
Jan Szturc analizuje skoki polskich zawodników. Mówi co warto uczynić w przyszłości >>
Jak się czuje Klemens Murańka? Lekarz kadry przekazał nowe informacje >>