Komentator zamilkł. Poleciał daleko i zaczął się dramat

Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Thomas Aasen Markeng na noszach. W tle moment upadku
Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Thomas Aasen Markeng na noszach. W tle moment upadku

Sezon zaczął jak w bajce. Przebojem wdarł się do światowej czołówki. Wystarczyła chwila i zaczął się dramat. Poleciał daleko, ale nie ustał skoku. Diagnoza brzmiała strasznie. Przypominamy upadek w Klingenthal Norwega Markenga z 2019 roku.

Nie było jak teraz prawdziwe zimowej aury. Wokół skoczni w Klingenthal śniegu było jak na lekarstwo. Skocznia została jednak przygotowana, wiatr nie przeszkadzał, więc konkurs rozegrano. Na belce startowej usiadł Thomas Aasen Markeng, rewelacja tamtego sezonu.

Norweg zrobił to co zawsze. Poprawił kombinezon, sprawdził zapięcia, dostał sygnał do startu i ruszył. Pozycja najazdowa, kilka sekund dojazdu, wybicie i lot. Wysoki, agresywny, walczył o każdy metr. Ląduje na 131. metrze i jego bajka zamienia się w zły syn. Podbija mu narty, te robią trójkąt, Markeng przy dużej prędkości upada na zeskok.

Komentator TVP na chwilę zawiesza głos. Przy Norwegu pojawiają się służby medyczne. Skoczek nie podnosi się jednak o własnych siłach. Trafia do szpitala i po badaniach słyszy koszmarną diagnozę - uszkodzone więzadło w kolanie i łękotka. Sezon, który rozpoczął tak wspaniale, ma już z głowy.

A zaczęło się znakomicie. Norwegowie po raz kolejny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wprowadzili do Pucharu Świata zawodnika, który rywalizował z najlepszymi jak równy z równym. Na trudnych skoczniach w Ruce i Niżnym Tagile zajmował miejsca w pierwszej dziesiątce. Wysoko byłby też w Klingenthal, gdyby nie koszmarny upadek.

ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner surowy w ocenie polskich skoczków. "Wydawało się, że gorzej być nie może"

Kilka sekund zamieniło sportową karierę Markenga w koszmar, który trwa do teraz. Po upadku w Klingenthal młody Norweg po ponad roku wrócił do rywalizacji w PŚ, ale bez spektakularnych wyników. W poprzednim sezonie jego najlepszym wynikiem było 19. miejsce w Lahti.

Obecny sezon, ten olimpijski, Markeng znów ma stracony. Pod koniec lata okazało się, że musi przejść kolejną operację kolana. W tym sezonie na pewno nie wystartuje. W kolejnych może wrócić, ale jak pokazują przykłady innych skoczków, po uszkodzeniu więzadeł i kolejnych operacjach nie jest łatwo znów być wśród najlepszych. Wellinger, mistrz olimpijski, po poważnej kontuzji w 2019 roku, do teraz nie odzyskał świetnej formy.

Markengowi pozostaje uzbroić się w cierpliwość, pracować z rehabilitantami i na razie kibicować kolegom przed telewizorem. W sobotę i niedzielę będzie trzymać kciuki za rodaków podczas konkursów PŚ w Klingenthal. Polscy kibice liczą natomiast na dobre występy w weekend Kamila Stocha i Piotra Żyły, którzy zasygnalizowali zwyżkę formy podczas piątkowych kwalifikacji.

Początek obu konkursów indywidualnych w Klingenthal o 16:00. Transmisja w TVN, Eurosporcie 1 oraz na WP Pilot (dostępny TUTAJ).

Czytaj także:
Co za bomba polskiego skoczka!
"Zdenerwowałem się". Mistrz olimpijski broni trenera

Komentarze (1)
avatar
steffen
11.12.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Komentator poleciał daleko... i zamilkł. A "redaktor" z daleka omijał lekcje języka polskiego... i nie zamilkł.