Daniel-Andre Tande powrócił na podium PŚ po groźnym upadku. Historia zna wiele takich przypadków

WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Daniel Andre Tande
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Daniel Andre Tande

Groźne upadki wcale nie muszą oznaczać końca kariery u skoczków narciarskich. W historii tego sportu było wiele takich przypadków, gdy po niebezpiecznie wyglądającym zdarzeniu, zawodnik powracał do formy. Bardzo często w wielkim stylu.

Zapewne nawet najwięksi optymiści nie mogli zakładać, że powrót na skocznię Daniela-Andre Tande będzie tak szybki. Szczególnie biorąc pod uwagę uzyskiwane przez Norwega wyniki. Te są więcej, niż dobre.

Norweski skoczek przedwcześnie zakończył poprzedni sezon. Podczas serii treningowej poprzedzającej loty narciarskie w Planicy, Tande tuż po wyjściu z progu stracił równowagę, czego efektem był bardzo groźnie wyglądający upadek. 27-latek w pierwszych godzinach po niefortunnym zdarzeniu, walczył o życie w jednym ze słoweńskich szpitali.

W bieżącej kampanii Pucharu Świata, zawodnik jest mocnym ogniwem kadry Alexandra Stoeckla. Tande wystąpił we wszystkich konkursach, tylko raz nie awansując do drugiej serii (Wisła 38. miejsce). Najlepszy jak dotąd rezultat osiągnął podczas niedzielnych zmagań w Klingenthal. Powracający do wysokiej formy skoczek, zajął drugie miejsce, ustępując jedynie zwycięzcy - Ryoyu Kobayashiemu.

ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"

Nie tylko on

Podziw z szybkiego powrotu na skocznię powinien być tym większy, że upadek Norwega był bardzo niebezpieczny. Niemal od razu przypomina się zdarzenie Thomasa Morgensterna, który groźnie upadł na skoczni mamuciej w Kulm. Austriak szybko się pozbierał i kilka tygodni później wystąpił w igrzyskach olimpijskich w Soczi.

Jak się okazało, były to ostatnie starty Morgensterna w elicie. Nie upadł on jednak groźnie jeden raz w karierze. Po raz pierwszy świat skoków narciarskich wstrzymał oddech na początku sezonu 2003/2004. W fińskim Kuusamo, popularny "Morgi" stracił równowagę, przekoziołkował, po czym runął na zeskok. Do startów powrócił szybko, po czym zadomowił się w elicie wśród najlepszych zawodników - zdobył w późniejszych latach m.in złoto olimpijskie oraz dwukrotnie Kryształową Kulę.

Kolejna ciekawa historia wiąże się z Simonem Ammannem. Szwajcar upadł podczas zmagań w niemieckim Willingen - tuż po zakończeniu 50. edycji Turnieju Czterech Skoczni. Rekonwalescent po nieprzyjemnym zdarzeniu, bardzo szybko powrócił do formy. Już miesiąc później zdobył dwa złote medale igrzysk. Osiem lat później, dorzucił do swojej kolekcji kolejne dwa złote krążki.

Dużo szczęścia

Do niecodziennej sytuacji doszło podczas zawodów w 2008 roku. We włoskim Predazzo ratować się przed groźnym upadkiem musiał Bjoern Einar Romoeren. Norweg tylko dzięki swojemu doświadczeniu, uniknął poważnych obrażeń. Tuż po wyjściu z progu, wypięła mu się narta. Skoczek runął na zeskok, przytomnie chroniąc głowę.

Romoeren do skakania powrócił szybko, kontynuując starty w sezonie 2007/2008. Co więcej, zdołał wygrać zawody na Muhlenkopfschanze w Willingen, gdy od feralnego zdarzenia minęło nieco ponad miesiąc.

Grożny upadek - podobny do tego, który przytrafił się Tande - miał miejsce w Planicy w 2001 roku. Wówczas tuż po wyjściu z progu, równowagę stracił Robert Kranjec. Słoweński skoczek padł na zeskok, niebezpiecznie koziołkując. W wyniku tego zdarzenia, lekarze byli zmuszeni wstawić w płat głowy metalową płytkę.

Nie przeszkodziło to Kranjcowi w byciu znakomitym "lotnikiem". Przez całą swoją karierę, doskonale spisywał się na obiektach do lotów. To właśnie na takich skoczniach najczęściej stawał na podium Pucharu Świata. Wygrał w swojej karierze siedem konkursów, z tego tylko jeden triumf miał miejsce na dużej skoczni.

Klingenthal jako przygraniczna miejscowość. Takich miast w kalendarzu Pucharu Świata jest więcej >>
Kamil Stoch faworytem Turnieju Czterech Skoczni? Ekspert ocenił szanse >>

Komentarze (0)