Niesprawiedliwie oceniony. 20 lat temu sędziowie zabrali Małyszowi zwycięstwo
Zanim Polacy zaczęli kolekcjonować podia w Engelbergu, doszło do skandalu. Obniżone noty za swój skok otrzymał Adam Małysz i ukończył rywalizację jako czwarty. Sędziowie zasugerowali się słowami niemieckiego trenera.
Podczas konkursu rozgrywanego 15 grudnia 2001 roku kibice byli świadkami bicia lub wyrównywania rekordu na skoczni Gross-Ttitlis-Schanze. Nie istniały wówczas przeliczniki za wiatr. Najdalszy lot wykonany w odpowiednim stylu zapewniał zwycięstwo. W pierwszej serii 17-krotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata skoczył 133,5 metra, co pozwoliło na zajęcie trzeciego miejsca. Wyprzedzali go Velli-Matti Lindstroem oraz Stefan Hocke.
- Bardzo ładny skok! Chyba będziemy mieli nowy rekord skoczni w Engelbergu! Prędkość na progu 92,3 km/h, nieco mniejsza od tych, którzy uzyskiwali największe prędkości, ale Adam Małysz z reguły uzyskuje mniejsze prędkości na progu. Jest nieco lżejszy od wielu zawodników ze światowej czołówki, tylko 54 kilogramy przy 169 cm wzrostu. Nie przeszkadza mu to uzyskiwać duże odległości. A jednak pół metra zabrakło do wyrównania rekordowych osiągnięć Stephana Hocke i Veli-Matti Lindstroema. 133,5 metra, ale myślę, że trener Tajner, a także i my w naszych domach możemy być zadowoleni z tego skoku Adama Małysza - relacjonował Stanisław Snopek na antenie Telewizji Polskiej.
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"Fani Adama Małysza wierzyli, że jest w stanie zaatakować w drugiej serii i odnieść kolejne zwycięstwo w sezonie. Mistrz świata z Lahti poleciał na 135,5 metra i wszyscy byli przekonani, że wyprzedzi będącego wówczas na pozycji lidera Svena Hannawalda. Skoczył od niego dwa metry dalej.
Tak się jednak nie stało, a wszystko za sprawą słabych ocen sędziowskich. Fantastyczny skok zakończony zachwianym telemarkiem oceniono na trzy "siedemnastki" oraz dwie skrajne noty po 16,5 i 17,5 punktu. Zawodnik zdobył łącznie 51 punktów. Był to najgorzej oceniony skok w finałowej rundzie. Pomimo 269 metrów uzyskanych w dwóch seriach zajął ostatecznie dopiero czwarte miejsce, a konkurs niespodziewanie wygrał Stephan Hocke. Lądował on łącznie o dwa i pół metra bliżej od Polaka. Jak się później okazało, przyczyną przyznania Małyszowi niskich not były słowa niemieckiego trenera stojącego na wieży w pobliżu sędziów.
- Pamiętam, jak byłem czwarty, wygrał wtedy Stefan Hocke. Dostałem niskie noty od sędziów, a później się dowiedziałem, że po moim skoku jeden z niemieckich trenerów krzyknął: "ohne Telemark" (bez telemarku) i sędziowie się tym zasugerowali i dlatego nie byłem na podium. Takie sytuacje powodują, że człowiek staje się mocniejszy. Hocke już później nie istniał, a ja skakałem dalej dobrze - wspominał Małysz po latach w rozmowie z TVP Sport.
18-letni zwycięzca nie wygrał już później żadnych zawodów. Drugi konkurs na Gross-Titlis-Schanze padł łupem Orła z Wisły. Wygrał z przewagą sześciu punktów nad drugim Simonem Ammannem i 13,8 punktów nad trzecim Martinem Kochem. Było to jego jedyne zwycięstwo na szwajcarskiej ziemi.
Czytaj także:
Ten wieczór należał do nich. Czy dominacja Norwegów była jednorazowym sukcesem?
Ważne słowa Kamila Stocha. W ten sposób uspokoił swoich fanów
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)