W sezonie 2001/2002 odbył się 50. Turniej Czterech Skoczni. Był on wyjątkowy nie tylko ze względu na jubileusz, a także z uwagi na to, czego dokonał wówczas Sven Hannawald.
Niemiecki skoczek był w wybornej formie. Regularnie opuszczał kwalifikacje - taką możliwość dopuszczał wtedy regulamin - a w konkursach pokazywał prawdziwą moc.
Pierwszy w historii
Z każdym kolejnym konkursem oczekiwanie rosło. Do tej pory jeszcze żadnemu z zawodników nie udało się zwyciężyć we wszystkich czterech. Blisko był chociażby Yukio Kasaya w olimpijskim sezonie 71/72, ale Japończyk po trzech z rzędu wygranych wrócił do kraju, aby szykować się do igrzysk w Sapporo.
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
Na Bergisel Hannawald zdeklasował rywali. Napięcie było coraz większe. W Bischofshofen niesamowicie odpalił w pierwszej serii, uzyskując 139 metrów. Stracił jednak w notach za styl i jego przewaga nie była zbyt wysoka. Wytrzymał jednak próbę nerwów.
Wydawało się, że jego wyczynu nie uda się powtórzyć. Tymczasem nie tylko doszło do takiej sytuacji, ale stało się to dwa lata z rzędu. Najpierw dokonał tego Kamil Stoch (2017/2018), a następnie Ryoyu Kobayashi (2018/2019).
Wielkie oczekiwanie
Sven Hannawald po latach przyznał, że organizm skoczka podczas Turnieju Czterech Skoczni musi pracować na najwyższych obrotach przez dziewięć dni. Do tego dochodzą stres i presja. Jest to coś, czego nie da się nauczyć.
W kolejnych sezonach zwycięstwo w Turnieju było dla Niemców nieosiągalne. Po wygranej Hannawalda w aż dwunastu (!) edycjach nie było reprezentanta tego kraju nawet na podium.
W międzyczasie nastąpiła dominacja austriacka (7 wygranych w latach 2009-2015), a później polska - Biało-Czerwoni w ostatnich pięciu edycjach wygrali czterokrotnie. Ich passę przerwał jedynie Ryoyu Kobayashi.
Geiger nadzieją
Teraz o triumf Polaka będzie niezwykle ciężko. Na faworyta wyrósł jednak zawodnik z Niemiec. Karl Geiger, bo o nim mowa, notuje tendencję zwyżkową w TCS. W sezonie 19/20 był trzeci, a w ostatniej edycji drugi, przegrywając jedynie z Kamilem Stochem.
Przemawia za nim także fakt, że notuje najlepsze wyniki od trzech lat, jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i prezentuje równą formą, niezbędną do triumfu.
Dodatkową motywacją może być dla niego fakt, że został niedawno wybrany trzecim sportowcem w Niemczech. Wyprzedzili go jedynie tenisista Alexander Zverev i pływak Florian Wellbrock.
Zna smak zwycięstwa
Karl Geiger w trakcie swojej kariery zaznał już słodyczy zwycięstwa. Jest czterokrotnym mistrzem świata, choć jak do tej pory wygrywał jedynie w konkursach drużynowych i mieszanych. Indywidualnie został natomiast mistrzem świata w lotach. Ma także na swoim koncie 11 wygranych konkursów Pucharu Świata, w tym dwa tegoroczne (Niżny Tagił, Engelberg).
On sam tonuje jednak nastroje. Nie składa przed Turniejem żadnych deklaracji. - Teraz nadszedł czas, aby dobrze się zregenerować i cieszyć się okresem świątecznym. Później myślę, że ja też mogę mieć tę pewność siebie - przyznał w Engelbergu w rozmowie z "Allgaeuer Zeitung".
W Niemczech mimo wszystko da się jednak wyczuć atmosferę wyczekiwania na pierwszy od 20 lat triumf. "Najlepszy niemiecki skoczek napiął muskuły przed TCS i świętował swoje drugie w tym sezonie zwycięstwo. Nadzieja na pierwszą wygraną Niemca od czasów Svena Hannawalda, nabrała nowego znaczenia" - relacjonował sport1.de.
Początek 70. Turnieju Czterech Skoczni zaplanowano na środę, 29 grudnia. Konkurs rozpocznie się o godz. 16:30. Kolejne przeprowadzone zostaną w Garmisch-Partenkirchen (1 stycznia, 14:00), Innsbrucku (4 stycznia, 13:30) i Bischofshofen (6 stycznia, 16:45).
Czytaj także:
- "Przesadza". Nie tylko dziwna pozycja najazdowa problemem Piotra Żyły
- Rosyjski buntownik wraca do gry. Czy będzie zachwycał w Turnieju Czterech Skoczni?