Nieco ponad dwa tygodnie pozostały do rozpoczęcia zimowych igrzysk olimpijskich w Chinach, które będą stały pod znakiem testów na koronawirusa. W Zakopanem polski skoczek Paweł Wąsek zdradził, że sportowcy mają być testowani nawet codziennie.
Same testy nie są jednak przerażające. Chińczycy za nic w świecie nie chcą dopuścić do rozprzestrzenienia się pandemii, a regularne testowanie pozwoli szybko wyłapać ewentualnych zakażonych. Kłopot pojawia się jednak przy izolacji po pozytywnym wyniku. Mówił o tym w Zakopanem Adam Małysz.
- Z tego co wiem, to osoby zakażone mają być wywiezione na kwarantannę do miejsca oddalonego o 400 km - ujawnił, bez żartów, dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego.
- To nie jest nic fajnego. Każdy zatem, nie tylko my, jesteśmy przerażeni. Z kim nie rozmawiam, czy to z Niemcami, Austriakami czy Japończykami, mówią to samo: jesteśmy przerażeni tym, jak to ma w Chinach funkcjonować - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Czego PZN oczekuje od skoczków na igrzyskach? Małysz zareagował dosadnie
Sama kwarantanna oddalona o setki kilometrów od wioski olimpijskie to jedno. Drugi problem, to kwestia, kto na nią trafi po pozytywnym wyniku. Czy będzie to tylko zakażony sportowiec, czy także jego koledzy z reprezentacji?
- W Pucharze Świata jest w miarę jako taka bańka. Testy są przeprowadzane, ale są możliwości wybrnięcia z całej sytuacji. Nie ma sytuacji, że jeden skoczek otrzymuje wynik pozytywny i reszta kadry trafia na kwarantannę. Tak funkcjonuje to też w Formule 1. Tymczasem nie mamy pojęcia, jak to będzie w Chinach. Im ze sportami zimowymi nie jest po drodze. Czekamy zatem, co się wydarzy, aczkolwiek wszyscy mają tak samo - podkreślił Adam Małysz.
Sam pozytywny wynik, przy tak częstym testowaniu, też nie powinien oznaczać od razu 10 czy 14-dniowej kwarantanny. Najlepiej pokazuje to przypadek Paweł Wąska tuż przed PŚ w Zakopanem. Młody polski skoczek otrzymał wynik pozytywny. Czuł się jednak bardzo dobrze. Wykonano mu kolejne dwa testy, które były negatywne. Tym samym Wąska przywrócono do rywalizacji na Wielkiej Krokwi i po jednym dniu zakończono jego izolację.
- FIS zdaje sobie sprawę z tego, że coraz częściej wyniki testów są niejednoznaczne. Dlatego, gdy tylko pojawi się wynik pozytywny, to powinien być wykonany kolejny test i jeszcze następny - zwrócił uwagę dyrektor sportowy PZN.
Ostatnio w polskiej kadrze, po wykryciu koronawirusa u Dawida Kubackiego, zawodnicy i trenerzy są regularni testowani. Wszystko po to, by ewentualne zakażenie wyłapać jeszcze przed wylotem do Chin.
Ostatni termin, by zdążyć z kwarantanną przed wejściem na pokład samolotu, przypada właśnie w środę 19 stycznia. Dlatego dzisiaj cała kadra przejdzie testy PCR. Jeśli będzie wynik pozytywny, to zakażony zdąży jeszcze z izolacją przed lotem. Ewentualne wykrycie zakażenia dopiero pod koniec tygodnia albo w przyszłym, przekreśliłoby szansę skoczka na udział w igrzyskach.
Negatywne wyniki w środę nie kończą jednak testowania przed wylotem do Chin. Skoczków i trenerów czekać będą jeszcze dwa testy PCR przed wejściem na pokład samolotu, które muszą zostać wykonane między 96 a 72 godziny przed lotem. Do tego już na lotnisku zawodnicy zostaną podani szybkim testom antygenowym. Tym samym testów i nerwowego oczekiwania na wynik czeka polskich skoczków jeszcze sporo.
Kadra do Chin wylatuje w poniedziałek 31 stycznia. Najpierw z Frankfurtu leci do Paryża, a potem ze stolicy Francji już bezpośrednio do Pekinu. Na igrzyska olimpijskie Michal Doleżal, trener skoczków, powołał: Kamila Stocha, Piotra Żyłę, Dawida Kubackiego, Stefana Hulę i Pawła Wąska.
Czytaj także:
Stoch wyszedł na scenę i... wbił szpilkę organizatorom!
Niepokojący obrazek z Zakopanego. Odwrotna sytuacja niż za zachodnią granicą