Wypadek był tak straszny, że wideo do sieci trafiło miesiąc po

YouTube / Wypadek Andreasa Stjernena w Lahti
YouTube / Wypadek Andreasa Stjernena w Lahti

Po przerwie spowodowanej igrzyskami olimpijskimi skoczkowie wracają do rywalizacji w Pucharze Świata. Ich przystankiem będzie fińskie Lahti. W 2019 roku Andreas Stjernen upadł tam podczas serii próbnej, co odbiło się znacznie na jego psychice.

W tym artykule dowiesz się o:

Norweg, który zadebiutował w 2009 roku, przeplatał słabsze występy z lepszymi. Od sezonu 2015/16 jednak prezentował równą i wysoką formę. W większości konkursów awansował do drugiej serii, od czasu do czasu plasował się także na podium. Najwyżej w klasyfikacji generalnej zakończył rywalizację na ósmej pozycji, a jego najważniejszym sukcesem w karierze było złoto wywalczone z kolegami podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu.

- Mieliśmy czterech zawodników w czołówce ósemce na skoczni dużej, więc to oczywiste, że byliśmy głównym faworytem konkursu. Musieliśmy pracować nad sobą, aby udźwignąć ten ciężar, ale chłopcy potwierdzili swoją siłę i pięknie się to skończyło - skomentował wygraną Alexander Stoeckl dla portalu skijumping.pl. - To złoty medal, którego pragnęliśmy bardziej niż ktokolwiek inny - dodał.

W sezonie poolimpijskim doszło do tragedii. Podczas serii próbnej do konkursu drużynowego w Lahti Andreas Stjernen zaliczył fatalnie wyglądający upadek. Zaraz po wyjściu z progu zawodnikowi porwało nartę, po czym norweski skoczek z impetem runął na bulę. Choć wypadek wyglądał koszmarnie, Stjernen podniósł się z zeskoku o własnych siłach. Zajęli się nim lekarze.

- Wyglądało to strasznie... Zwinęło mu nartę w locie. Coś jak Morgenstern w Ruce. To cud, że Andreas wstał sam, ale teraz jest na obserwacji lekarskiej - informował Łukasz Gębala, fizjoterapeuta polskich skoczków.

Ku zdziwieniu wszystkich zawodników, wyszedł z wypadku bez szwanku i dostał zielone światło na występ w konkursie. Uzyskał jednak słabą odległość i Norwegowie nie awansowali do serii finałowej. Ważniejszy jednak od wyniku był fakt, że skoczkowi nic się nie stało. Nagranie z upadku opublikowano dopiero po miesiącu. Sam zawodnik nie chciał go oglądać. Fizycznie nie ucierpiał, jednak wydarzenie odbiło się na jego psychice.

- To nie był daleki skok. Było trochę wietrznie, nastąpił nacisk na jedną nartę i poleciałem do przodu. Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. Dziś pod względem psychicznym jest już dobrze - mówił kilka tygodni po zdarzeniu dla WP SportoweFakty.

Andreas Stjernen
Andreas Stjernen

Wydarzenia z Lahti umocniły zawodnika w przekonaniu, że jego czas jako skoczka narciarskiego dobiegł końca. Mając z tyłu głowy upadek, zrezygnował z ostatnich występów w sezonie, które odbywały się na skoczni do lotów w Planicy. - To zdarzenie nie wpłynęło na zakończenie kariery, natomiast przyczyniło się do tego, że nie chcę rywalizować w Planicy. Coś takiego wpływa na psychikę bardziej, niż można się spodziewać - mówił dla portalu skijumping.pl.

Ostatni raz wystąpił w Trondheim, podczas cyklu Raw Air, gdzie zajął wysokie drugie miejsce. Było to idealne pożegnanie się ze skokami.

- Zdecydowałem, że zakończę karierę właśnie tutaj. Wielokrotnie oddawałem takie skoki, jak te konkursowe, na Granåsen. Świetnie było to powtórzyć. Podium na finiszu przygody ze skokami było moim marzeniem. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy. Są tu ze mną moi najbliżsi, to naprawdę wyjątkowy dzień - mówił Sjernen po dwóch 137-metrowych lotach dla TVP Sport.

- Uprawianie sportu to ogromna przyjemność, bycie w powietrzu przysparza ekstremalnych emocji. Miałem szczęście, że mogłem być częścią tak wspaniałej społeczności. Zabrakło motywacji. Nie potrafiłem trenować tak ciężko, jak powinienem. Poza tym chciałbym spędzać więcej czasu z córką i resztą rodziny - dodał.

Wybitny lotnik nie pożegnał się z nartami. Po zakończeniu sportowej kariery podjął się roli trenera. Kilka lat wcześniej zdobył wykształcenie trenerskie, które wreszcie miał okazję wykorzystać. Zaczął także studia na kierunku ekonomii, zarządzania i marketingu.

- Nowe życie jest bardzo miłe. Jest jednak trochę inaczej, gdyż teraz częściej pracuję, a rzadziej podróżuję. Do tego studiuję, ale nie brak mi motywacji. Na początku dziwnie się czułem mogąc jeść dużo badziewia, nie musząc myśleć o skutkach i karierze sportowej. Zauważam jednak, że muszę zacząć dbać o swoje ciało tak, jak w poprzednich latach – mówił w rozmowie z serwisem dagbladet.no.

Czytaj także: 
Kibice zabrali głos. Chcą konkretnego trenera dla polskich skoczków!
Tego w skokach nie było dawno. Gigantyczne wyzwanie z szansą na rekord świata

Komentarze (0)