Adam Małysz wprost o Putinie. "To jest chory człowiek!"

Newspix / MATEUSZ JANUSZEK / Na zdjęciu: Adam Małysz
Newspix / MATEUSZ JANUSZEK / Na zdjęciu: Adam Małysz

Naciski PZN i Ministerstwa Sportu przyniosły skutek. Z międzynarodowej rywalizacji wykluczono Rosjan i Białorusinów. Adam Małysz zdradza kulisy rozmów i wskazuje, skąd wzięło się zachowanie Klimowa w Lahti.

Decyzja FIS ws. uczestnictwa reprezentantów Rosji i Białorusi w zawodach zapadała stosunkowo wolno. W tym czasie część federacji zajmujących się innymi sportami dawno podjęła swoje decyzje. FIS najpierw zdecydował, że Rosjanie nie będą startować pod swoją flagą. Dopiero 1 marca ogłoszono, że zawodników wykluczono ze startów na międzynarodowych imprezach. Oświadczenie było jednak niezwykle delikatne. Na tyle, że rosyjską inwazję na Ukrainę nazwano w nim "konfliktem".

- Oni są rozdrażnieni całą sytuacją. Było dużo nacisków i nie tylko z naszej strony. Norwegowie też mocno działali w tej kwestii. Sygnał dla FIS był jasny - jeżeli Rosjanie i Białorusini będą mogli startować, zawody się nie odbędą - tłumaczy Adam Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.

I uzupełnia, że nie tylko Polski Związek Narciarski naciskał na FIS. Pomogło państwo.

ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"

- Ministerstwo Sportu w części finansuje mistrzostwa świata juniorów w Zakopanem, więc to do nich należy ostateczna decyzja. Poprosiliśmy o interwencję ministra, a pośrednio także premiera. Zresztą trudno było zorganizować zawody z Rosjanami, skoro cofnięto im wizy. Przewieziono ich w końcu do Wiednia, potem do Helsinek, a stamtąd mieli już wrócić do Rosji. Dzwoniliśmy do FIS, rozmawialiśmy z Sandro Pertile, dyrektorem Pucharu Świata, że sytuacja jest bardzo napięta. Choć oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy zawodnicy zachowują się jak Jewgienij Klimow - zaznacza dyrektor w PZN.

Chodzi o to, że zawodnik podczas konkursu PŚ w Lahti machał rękawicą z narysowaną rosyjską flagą. W samym geście być może nie byłoby nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że po wywalczeniu srebrnego medalu w Pekinie, powiedział: "Jeśli Putin nas słyszy, przesyłamy mu gorące pozdrowienia".

Więcej światła na całą sytuację rzuca Małysz: - Swego czasu Klimow był wykluczony ze swojego zespołu. Dopiero na wniosek Putina i władz rosyjskich wrócił do Pucharu Świata. To wiele mówi - zaznacza legenda skoków.

Podkreśla przy tym, że nie wszyscy Rosjanie odpowiadają za to, co robi ich władza. I Polacy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jest wielu Rosjan, którzy patrzą na wojnę z przerażeniem.

- Ale niestety spora ich część wspiera Putina. Także w sporcie. A w takim wypadku, jako środowisko sportowe, nie możemy reagować inaczej niż sprzeciwem wobec startu w jednych zawodach z Rosjanami. To musi być wyraźny sygnał, również dla samego Putina, że świat sportu nie jest po jego stronie - mówi dyrektor w PZN.

Samego Putina nazywa "chorym człowiekiem".

- Coś mu się musiało stać, bo atak na Ukrainę jest czymś wręcz niewiarygodnym. Trudno o tym nie myśleć na co dzień. Trudno nawet spokojnie spać. Wszystkie media podają najnowsze informacje o tym, co się dzieje na Ukrainie. Cieszę się, że Polacy są narodem, który od razu wziął się za pomoc Ukraińcom. Nie zostawiamy ich samych sobie - przyznaje Małysz. - A jeśli chodzi o przyszłość? Oczywiście, że boję się tego, co może się stać. Powtarzam, to jest chory człowiek, który grozi całemu światu. Nigdy nie wiadomo, co przyjdzie mu do głowy i jakie będą tego konsekwencje.

Oddał życie w obronie ojczyzny. To ukraiński biathlonista >>