Mają potężne problemy. "Nie stać nas na Doleżala"
Norweskie skoki narciarskie mogą popaść w kryzys. Wszystko przez pieniądze. Jeśli nie znajdą się sponsorzy, to narciarski związek może dokonać cięć w budżecie.
Jeśli nie uda się znaleźć nowych darczyńców, to Norwegowie będą musieli obniżyć koszty. To może odbić się na wynikach w kolejnym sezonie. Pojawiły się doniesienia, że w Norwegii myślano nawet o zatrudnieniu Michala Doleżala, ale obecnie federacji nie stać na to, by sprostać wymaganiom finansowym trenera.
- To nie jest prawda, że chcemy zatrudnić Michala Doleżala. Nie stać nas na zatrudnienie kogoś takiego ekstra - mówił portalowi sport.pl Alexander Stoeckl.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiejPotrzeba znaleźć finansowanie na aż 10 milionów koron, co w przeliczeniu daje ok. 5 milionów złotych. Termin to koniec maja. W przeciwnym razie krajowa federacja będzie zmuszona dokonać ciąć w budżecie.
Norweski Związek Narciarski jest zresztą zaniepokojony tym, jak wygląda praca nad pozyskiwaniem nowych sponsorów przez osoby odpowiedzialne za skoki narciarskie. Działacze chcą więcej czasu na znalezienie finansowania - informuje norweski VG.
- Myślę, że to niezrozumiałe, że poświęcamy teraz dużo czasu i energii na stawianie żądań i procesy kontrolne. Nie ma w nich nic twórczego. Kiedy o to pytałem, to nikt nie powiedział, że to zrobimy - powiedział menedżer drużyny narodowej Clas Brede Brathen.
Dodał on, że taka sytuacja spowodowana może być zamieszaniem, do jakiego doszło w norweskich skokach przed sezonem 2021/22. Norweski związek nie chciał już współpracować z Brathenem. Jednak murem stanęli za nim zawodnicy, sztab szkoleniowy i sponsorzy.
Czytaj także:
Inauguracja Pucharu Świata na igielicie? Wiadomo, kiedy zapadnie decyzja
Kojonkoski wraca do skoków w innej roli
Oglądaj skoki narciarskie w Pilot WP!