W tym artykule dowiesz się o:
Dominator sezonu 2018/2019. Zdaniem ekspertów, jeśli któryś ze skoczków ma wygrać oba indywidualne konkursy na MŚ, to właśnie Japończyk. Azjata wygrał już 11 konkursów Pucharu Świata w tym sezonie. Co prawda po triumfie w wielkim stylu w 67. Turnieju Czterech Skoczni złapał lekką zadyszkę, ale szybko wrócił na najwyższy poziom. W próbie generalnej przed mistrzostwami znokautował przeciwników w Willingen. W trzech ostatnich konkursach PŚ nie schodził z podium.
Gdy na przełomie stycznia i lutego 31-latek wygrał dwa z rzędu pucharowe konkursy (Oberstdorf i Lahti) wydawało się, że Polak wszedł na taki poziom, że będzie poza zasięgiem rywali. Zmagania w Willingen, poprzedzające mistrzostwa, pokazały jednak, że w skokach Kamila Stocha nadal zdarzają się błędy (2. i 7. miejsce). Dlatego też to Kobayashi, a nie Polak jest głównym faworytem do złotych krążków. Stocha stać jednak na wywalczenie medali w obu indywidualnych konkursach, a jeśli będzie skakał tak jak w Lahti i Oberstdorfie, to może nawet pokonać Japończyka.
W ostatnich tygodniach, tak samo jak na początku sezonu, wiślanin jest jednym z najrówniej skaczących skoczków na wysokim poziomie. Od Sapporo do Willingen Piotr Żyła pięć razy był czwarty, raz dziesiąty i w generalnym sprawdzianie przed mistrzostwami świata trzeci. Te wyniki pokazują, że 32-latka trzeba zaliczyć do grona jednych z głównych faworytów do medali w Austrii. O to, czy Polak wytrzyma presję nie trzeba się martwić. Już dwa lata temu w Lahti, gdy wywalczył brąz na MŚ w konkursie indywidualnym na dużej skoczni, Żyła pokazał, że jest gotowy do wielkich sukcesów, nie tylko tych w Pucharze Świata.
W odróżnieniu od Polaków czy Ryoyu Kobayashiego Niemiec wybrał nieco inną drogę w końcowej fazie przygotowań do MŚ. 27-latek nie pojechał do Lahti. W tym czasie zbierał siły i spokojnie trenował przed najważniejszą imprezą sezonu. W Willingen Eisenbichler pokazał jednak, że w tych przygotowaniach nie wyeliminował największego swojego problemu, czyli braku stabilizacji formy. W piątek Niemiec wygrał kwalifikacje, dzień później nie było go w trzydziestce, a w niedzielę zajął 2. miejsce. Z tak nierówną formą Eisenbichlerowi nie będzie łatwo wywalczyć indywidualnie medalu, ale na pewno trzeba go brać pod uwagę.
Na przełomie stycznia i lutego Geiger przechodził kryzys formy po udanym początku sezonu. W Sapporo dwa razy nie zakwalifikował się do trzydziestki, a w Oberstdorfie błąkał się w drugiej i trzeciej dziesiątce. Zadyszka u Geigera nie trwała jednak długo. W trzech ostatnich indywidualnych konkursach przed MŚ 26-latek z Oberstdorfu nie wypadł z czołowej szóstki. W Willingen wygrał nawet sobotni konkurs po fenomenalnym skoku na 150,5 metra. Obok Eisenbichlera Geiger jest największą nadzieją Niemców na sukcesy indywidualne na MŚ.
Od początku pracy z kadrą Stefana Horngachera Dawid Kubacki systematycznie robił przy austriackim szkoleniowcu postępy. W poprzednim sezonie wreszcie zaczął stawać na podium indywidualnych konkursów PŚ. W bieżącej edycji jeszcze częściej jest w czołowej trójce, a w Predazzo, po raz pierwszy w karierze, wygrał nawet zawody. Teraz nadszedł czas na pierwszy indywidualny sukces nowotarżanina na imprezie rangi mistrzowskiej. 28-latek jest gotowy do walki o medal, zwłaszcza na skoczni normalnej. Oby tylko nie miał pecha do warunków, bo w bieżącym sezonie często trafiał na niezbyt korzystne wiatry.
Gdy po 67. TCS Ryoyu Kobayashi wpadł w mały dołek formy, dominować zaczął Austriak. Kraft wygrał trzy z rzędu indywidualne konkursy Pucharu Świata i wydawało się, że będzie na mistrzostwach nie do pokonania. Później nie było już jednak tak dobrze. Austriak nadal był w czołówce, ale nie imponował tak swoimi skokami jak w Zakopanem czy Sapporo. Mimo 11. i 10. miejsca w Willingen Krafta nie można lekceważyć. Będzie skakał na swoich skoczniach i jeśli tylko presja go nie sparaliżuje powinien wykorzystać ten atut. Warto także pamiętać, że podopieczny Andreasa Feldera na obu skoczniach będzie bronił złotych medali, wywalczonych przed dwoma laty w Lahti.
Bieżącego sezonu Norwegowie na pewno nie mogą zaliczyć do udanych. Nie oznacza to jednak, że żaden z podopiecznych Alexandra Stoeckla nie włączy się do walki o medale w konkursach indywidualnych. Na pewno nie można zlekceważyć Johanna Andre Forfanga. 23-latek może nie staje na podium, ale jest blisko niego i skacze najbardziej regularnie z Norwegów. W siedmiu ostatnich pucharowych konkursach nie wypadł z czołowej dziesiątki. Forfang będzie groźny zwłaszcza wtedy, jeśli w trakcie konkursów wiatr będzie pod narty.
Zdaniem Rafała Kota Słoweniec jest jeszcze za młody na włączenie się do walki o medale w tak mocnej stawce. Po prostu może nie wytrzymać presji. Mimo to, swoimi wynikami w tym sezonie, zaledwie 18-letni Zajc dał nadzieję swoim rodakom, że może w Austrii pokrzyżować plany najlepszym. Pod koniec stycznia zajął 2. miejsce w Sapporo i dość niespodziewanie wygrał konkurs lotów narciarskich w Oberstdorfie. Później nie było już go na podium, ale nadal zajmował miejsca w czołówce. Tak samo jak w przypadku Forfanga, Zajc będzie groźny zwłaszcza przy podmuchach pod narty.