W tym artykule dowiesz się o:
[b]
3. miejsce w konkursie drużynowym w Zakopanem [/b]
Sezon 2015/16 był pierwszym, w którego trakcie polscy kibice mogli w większym stopniu zapoznać się z sylwetką Andrzeja Stękały. Dzięki świetnej postawie w Pucharze Kontynentalnym Polak szybko wywalczył przepustkę na zawody Pucharu Świata, gdzie był obecny do końca zimy. W jej trakcie udało mu się nie raz pozytywnie zaskoczyć nawet tych, którzy mieli wobec niego stosunkowo wygórowane wymagania.
Stękała zaczął swoją przygodę z PŚ od 27. miejsce w debiucie w Engelbergu. Niespełna miesiąc później mógł cieszyć się z pierwszego podium zawodów najwyższej rangi i to przed własną publicznością. Na Wielkiej Krokwi w Zakopanem Stękała wraz z kolegami - Stefanem Hulą, Maciejem Kotem oraz Kamilem Stochem - miał sposobność świętować 3. miejsce w rywalizacji drużynowej. Warto w tym miejscu podkreślić, że ówczesny podopieczny trenera Macieja Maciusiaka po skokach na odległość 127 i 120 metrów uzyskał bardzo solidną - 15. - notę indywidualną.
6. miejsce w konkursie indywidualnym w Trondheim
Podium z kolegami w Zakopanem tamtej zimy nie było jedynym sukcesem Stękały, który jest godny odnotowania. Na początku lutego pucharowa karuzela zawitała do Norwegii, a dla triumfatora cyklu FIS Cup w sezonie 2014/15 najszczęśliwszym miejscem w kraju wikingów okazało się Trodnehim. To właśnie tam Stękała osiągnął najlepszy rezultat w karierze w konkursie indywidualnym.
6. miejsce na skoczni Granasen Andrzeja Stękały było najlepszym wynikiem polskiego skoczka w sezonie, który zwieńczył współpracę naszej reprezentacji z Łukaszem Kruczkiem. Mimo że reprezentant klubu AZS Zakopane stracił do podium zaledwie nieco ponad 13 punktów, z dużym spokojem ocenił życiowy wynik.
- Wyszedłem na górę i skoczyłem, tak jak robię to zawsze - stwierdził z uśmiechem na twarzy Stękała przed kamerą portalu Skijumping.pl 10 lutego 2016 roku.
ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner mówi o problemie polskiego sportu. "Andrzej Stękała to przetrwał i teraz odbiera nagrodę"
Brak wspólnego języka z Horngacherem
Austriacki szkoleniowiec co prawda poprowadził naszą reprezentację do wielu wspaniałych sukcesów, ale w przypadku Andrzeja Stękały jego metody pracy zupełnie się nie sprawdziły. Skoczek z Dzianisza osiągał kiepskie rezultaty nawet w zawodach Pucharu Kontynentalnego. W efekcie szybko stracił miejsce w kadrze A, a rok później nie było go już nawet w kadrze B. Gdyby nie starania Macieja Maciusiaka, kto wie, czy na dobre nie rzuciłby skoków narciarskich.
Sam Stękała nie ukrywa, że jego stosunki z obecnym trenerem reprezentacji Niemiec były po prostu kiepskie. Tuż po zakończeniu sezonu 2018/19 - ostatniego dla Stefana Horngachera w roli opiekuna polskich skoczków - opowiedział o tym w rozmowie z dziennikarzem Onet.pl, Tomaszem Kalembą.
- Kiedy z nim skakałem, to nawet nie miałem ochoty przychodzić na treningi. Całkowicie przestawił moją technikę, choć to mi nie pasowało i źle się czułem. Nie lubił mnie, zresztą ja jego też. Nie przepadaliśmy za sobą. Nie ufałem trenerowi Horngacherowi. Z góry narzucił mi coś, co mi nie pasowało - przyznał Stękała.
Pierwsze punkty PŚ od 1710 dni
Na szczęście obecność Stefana Horngachera u sterów reprezentacji Polski całkowicie nie zniechęciła Stękały do uprawiania skoków narciarskich. Mimo wielu trudnych momentów 18. zawodnik mistrzostw świata juniorów w Ałmatach w 2015 roku nie porzucił marzeń o rywalizacji na najwyższym możliwym poziomie. Mówiąc o tym, należy zaznaczyć, że naprawdę nie było to łatwe zadanie. Stękała musiał zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem w postaci łączenia treningów i pełnoetatowej pracy kelnera. Wytrwałość w dążeniu do celu pozwoliła 25-latkowi wrócić od świata żywych. Po obiecującym sezonie 2019/20 Stękała wraz z kilkoma kolegami z kadry B został włączony do kadry narodowej. Patrząc tylko przez pryzmat trwającej zimy, okazało się to prawdziwym strzałem w "10". Już podczas inauguracji w Wiśle Stękała pokazał się z dobrej strony. Skoki na odległość 124,5 oraz 127,5 metrów pozwoliły Polakowi uplasować się na 19. miejscu w konkursie indywidualnym i zdobyć pierwsze punkty Pucharu Świata od 18 marca 2016 roku, a więc od 1710 dni.
Mistrzostwa Świata w Lotach w Planicy
Czas pokazał, że zmagania w Wiśle były jedynie prologiem wspaniałej historii, która stała się udziałem Stękały na początku sezonu 2020/21. Michal Doleżal najpierw desygnował urodzonego w 1995 roku skoczka na mistrzostwa świata w lotach w Planicy, a następnie - już podczas samej imprezy - otworzył mu furtkę w postaci rywalizacji z najlepszymi skoczkami świata. Należy przyznać, że Stękała w nienaganny sposób wykorzystał swoją szansę.
Już w trakcie czteroseryjnego konkursu indywidualnego polski skoczek zaskoczył swoją znakomitą formą. 10. miejsce na światowym czempionacie to osiągnięcie, którym nie każdy może się przecież pochwalić. Prawdziwa erupcja pozytywnych emocji to jednak niedzielna rywalizacja w drużynie. Stękała był obok Piotra Żyły najmocniejszym punktem reprezentacji Polski, która ostatecznie sięgnęła po brązowy medal. Wzruszenie Stękały po ceremonii, podczas której krążek na jego szyi zawiesił Kamil Stoch, wyrażało więcej niż tysiąc słów.