- Ze względu na wcześniej podjęte zobowiązania i będące obecnie w toku kampanie reklamowe moich sponsorów oraz w nawiązaniu do wymagań MKOl wiążących się z funkcją Attache Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej, z żalem muszę zrezygnować z pełnienia tej funkcji - napisał w oświadczeniu były skoczek.
O co dokładnie chodzi? Przepisy Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego zabraniają członkom igrzysk (z akredytacją) udziału w reklamach firm, które nie są związane z MKOl. Adam Małysz miał już wcześniej podpisane odpowiednie umowy sponsorskie.
- Do niedawna nie wiedziałem, że obowiązuje mnie tak samo jak zawodników i trenerów. Dostałem w grudniu informację od PKOl, że nie mogę w trakcie igrzysk uczestniczyć w reklamach telewizyjnych. W ostatniej fazie przygotowań do Rajdu Dakar nie miałem czasu ani możliwości sprawdzić, co można zrobić z tym problemem. Tymczasem po powrocie z Argentyny dostałem do podpisania deklarację. Sprawą zajął się mój menedżer. I nagle okazało się, że moi sponsorzy musieliby usunąć reklamy z moim wizerunkiem na stacjach paliwowych oraz spoty reklamowe wykupione już w telewizji. Z tym wiązałyby się duże problemy i straty finansowe sponsorów. To podkopałoby moją pozycję jako partnera w kontraktach. A uprawiam teraz dyscyplinę, w której nie mógłbym zaistnieć bez sponsorów - wyjaśnił Małysz w rozmowie z Super Expressem.
Były skoczek dodał też, że problemem nie było to, iż do Soczi nie pojedzie jego żona (Małysz chciał z własnej kieszeni opłacić jej pobyt), a właśnie taki powód pojawiał się w mediach przy okazji rezygnacji z funkcji attache.
Cała rozmowa z Adamem Małyszem w Super Expressie.