Polscy medaliści zimowych igrzysk olimpijskich

Zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi będą dwudziestymi drugimi w historii. Jak dotąd reprezentanci Polski z sześciu imprez tej rangi przywozili medale. W tym dorobku są dwa "krążki" złotego koloru.

Nasi reprezentanci startowali na zimowych igrzyskach od samego początku, czyli od 1924 roku i zawodów rozegranych we francuskim Chamonix. Wtedy nie zdołali jednak wywalczyć medali i podobnie było także w kolejnych latach. Przełom przyszedł dopiero w 1956 roku, gdy po trzecie miejsce w kombinacji norweskiej sięgnął Franciszek Groń-Gąsienica. Ówczesne zasady nie były tak proste jak dziś - do obliczenia końcowych wyników potrzebne były skomplikowane tabele i nierzadko rezultaty poznawano dopiero kilka godzin po zakończeniu zawodów! Jako pierwsi wyniki przeliczyli nie sędziowie, a członkowie ekipy radzieckiej i to oni przekazali Polakowi radosną wieść o medalu. Groń-Gąsienica zapoczątkował polską historię jeśli chodzi o medale zimowych igrzysk.

Już na kolejnych igrzyskach, rozegranych w Squaw Valley, polski dorobek medalowy powiększył się, w dodatku od razu o dwa medale. Radość sprawiły wówczas kibicom nasze łyżwiarki szybkie. Elwira Seroczyńska i Helena Pilejczyk zajęły drugie i trzecie miejsce w tej samej konkurencji, którą był bieg na 1500 metrów. Polki przegrały wówczas tylko ze słynną Lidią Skoblikową. Seroczyńska była jeszcze o krok od złota na 1000 metrów - mając fantastyczny czas, gwarantujący pobicie rekordu świata, upadła wjeżdżając na ostatnią prostą, gdyż zahaczyła o grudkę lodu na torze.

Niewiele brakowało, a nasz pierwszy zimowy mistrz olimpijski w ogóle nie pojechałby na igrzyska do Sapporo. Wojciech Fortuna, bo oczywiście o nim mowa, znalazł się w kadrze niemalże w ostatniej chwili, "wepchnięty" do niej m.in. dzięki staraniom dziennikarzy. Okazało się, że decyzja o dołączeniu go do kadry była znakomita. Fortuna już na średniej skoczni zajął szóste miejsce, a następnie na dużym obiekcie wygrał fascynujący konkurs. Polak błysnął w pierwszej serii, gdy lądował najdalej ze wszystkich - wynik 111 metrów był w tamtych latach prawdziwym wydarzeniem. W drugiej kolejce było już źle, jednak żaden z najgroźniejszych rywali nie był w stanie oddać tego dnia dwóch równych i dalekich skoków - ci, którzy lądowali daleko za pierwszym razem, psuli drugie próby, i na odwrót. Fortuna został więc mistrzem olimpijskim!

[wrzuta=ahIW8htvjgV,w940]

Aż dwadzieścia lat trzeba było czekać na kolejne polskie medale zimowych igrzysk. Jak się okazało, ponownie zostały one wywalczone właśnie w skokach. W 2002 roku naszą jedyną, za to naprawdę wielką gwiazdą, był Adam Małysz. Zawodnik z Wisły nie zawiódł i ku radości milionów telewidzów (konkursu w Sapporo i wygranej Fortuny bezpośrednio w Polsce nie transmitowano!) zdobył w Salt Lake City dwa medale.
[nextpage]
Rozpoczęło się od rywalizacji na średnim obiekcie, w której Polak zajął trzecie miejsce. Trzy dni później na dużej skoczni było jeszcze lepiej - Małysz był drugi. Dwukrotnie zwycięstwa odnosił Simon Ammann. Jak czas pokazał, podobna sytuacja miała się jeszcze powtórzyć osiem lat później.

[wrzuta=45wCSXYGbmd,sportyzimowe]

Igrzyska w Turynie były kontynuacją dobrej serii, jaką zapoczątkował Małysz. Co prawda on sam nie dał rady zdobyć kolejnego medalu, jednak dwa "krążki" zdobyli nasi inni reprezentanci. Igrzyska dobiegały już końca, gdy w ostatniej kobiecej konkurencji biegowej na podium stanęła Justyna Kowalczyk. Przed zawodami w Turynie spodziewano się, że największe szanse będzie miała na 10 kilometrów stylem klasycznym, jednak wówczas zasłabła na trasie i nie dobiegła do mety. Wydawało się, że to już dla niej koniec igrzysk, ale niespodziewanie Polka odbudowała się naprawdę szybko i błysnęła w biegu na 30 kilometrów techniką dowolną. Jeszcze na ostatniej prostej była na czele, a następnie minięta przez dwie rywalki zakończyła bieg jako trzecia. Właśnie wtedy na dobre rozpoczęła się jej wielka kariera.

Dzień po Kowalczyk w Turynie swój jedyny olimpijski medal wywalczył Tomasz Sikora. Zawodnik mający już na koncie m.in. tytuł mistrza świata wspaniale spisał się w biegu na 15 kilometrów ze startu wspólnego. Polak na finałowym strzelaniu miał szansę nawet zapewnić sobie zwycięstwo, jednak ostatni strzał okazał się niecelny. Na trasie biegu Sikorę zdołał więc doścignąć Michael Greis i to właśnie on finiszował jako pierwszy. Polak ukończył bieg na drugiej pozycji.
[wrzuta=4FGjTV9jQC1,sportyzimowe]

Najwspanialsze okazały się igrzyska w Vancouver. Wcześniej przez wszystkie lata Polacy zdobyli osiem zimowych medali olimpijskich. W Kanadzie było ich tymczasem aż sześć. W tym dorobku znalazło się pierwsze od 38 lat złoto, które zdobyła Justyna Kowalczyk, stająca na podium także dwóch innych biegów. Kolejne dwa medale zdobył także Małysz, tym razem dwa srebrne. Dorobek medalowy w Vancouver zamknęły łyżwiarki szybkie, trzecie w biegu w drużynowym. Oby w Soczi była powtórka!

Komentarze (7)
sztabe 1
14.02.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na tych igrzyskach będzie mniej medali,ale te które uda się zdobyć będą bardziej wartościowe. 
avatar
yes
5.02.2014
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Ogólnir mówiąc sporty zimowe nie były domeną reprezentantów Polski. Dyskusja Kowalczyk - Małysz nie jest zasadna. Różne konkurencje i nigdy nie współzawodniczyli ze sobą. 
avatar
swiss91
5.02.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Chyba coś Ci się pomieszało w głowie. Teraz go nie przewyższa, a wtedy go przewyższała? - może jednym pucharem świata i Tour de Ski? Najlepszym Polskim sportowcem jest właśnie Adam Małysz - no Czytaj całość
avatar
justyna7
5.02.2014
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Małysz już po IO 2010 mógł się schować za Kowalczyk, już wtedy przewyższyła go swoimi sukcesami i pracą. Kowalczyk to najlepszy Polski sportowiec i wątpie aby ktoś powtórzył jej sukcesy.