Te igrzyska są dla nas niesamowite, pełne emocji, po prostu piękne. Polski kibic nie potrzebuje i nie wymaga wiele. Dla nas nie jest najważniejsze, by wygrać klasyfikację medalową. My nie chcemy się wywyższać i tworzyć iluzji imperium. My chcemy się cieszyć, świętować, zapomnieć na chwilę o codziennych problemach. A od tego mamy króla i królową. O Justynie Kowalczyk mówi się, że jest czarodziejką, gdyż w ciągu kilku sekund potrafi wyczarować kilka milionów uśmiechów. Z kolei Kamil Stoch powoli wyrasta na nowe bożyszcze Polek. Zresztą Stoch ma to, czego brakowało Małyszowi, a więc błyskotliwość. Niczego nie ujmując naszemu wielkiemu mistrzowi, nie był on materiałem na celebrytę.
Kowalczyk zdobyła olimpijskie złoto biegnąc ze złamaną nogą. Upadek miał też Stoch, który mimo to wciąż jest faworytem. Dramaturgii nie brakuje, oby kolejnym razem była ona wstępem do radości ze złota. Dostajemy to, co kochamy najbardziej. Wizja Polaka walczącego z losem, nie poddającego się i wygrywającego wbrew wszystkim to ideał naszego społeczeństwa. Kochamy bohaterów, którzy zwyciężają w bólu lub takich, którzy byli skazywani na porażkę. Wiele wskazuje na to, że znów to dostaniemy. Polski odrzutowiec lata coraz dalej. Sytuacja wygląda bardzo podobnie do tego, co było przed tygodniem. Po zapoznaniu się ze skocznią Kamil Stoch rozkręca się z treningu na trening. Ten człowiek ma dynamit w nogach, ale też tytanową psychikę. Może nie wypalił jak Gregor Schlierenzauer, który już jako nastolatek był obwieszony medalami, mimo to jest wielkim zwycięzcą, głodny wygranych poluje na kolejne sukcesy.
Jeden z czytelników portalu w swoim komentarzu stwierdził, że cieszy go, iż nie zmarnowano tego, co wypracował Adam Małysz. To bardzo trafna uwaga, bo legendarny "Orzeł z Wisły" sprawił, że Polacy pokochali skoki, a w skokach o Polakach usłyszano. To była niepowtarzalna okazja, by zaistnieć w tej dyscyplinie na dobre. Trochę jak w hazardzie; albo wszystko albo nic, bez połowicznej wygranej. Udało się, wykorzystaliśmy to. Mamy nowego czempiona, liczącą się drużynę i perspektywiczną młodzież. Do tego dwa obiekty, będące arenami Pucharu Świata. Dawniej był Małysz plus reszta. Dziś mamy grupę, jest nie tylko Stoch, a kadra jest jednolita i wyrównana. Czy w biegach narciarskich mamy szansę na coś podobnego. Czy ten sport pójdzie ścieżką skoków i królowa Justyna doczeka się następczyni tuż po zakończeniu kariery?
Może to dziwne, ale Stoch może stać się jeszcze lepszą promocją dyscypliny w kraju niż jego poprzednik. Owszem, trudno będzie mu zdobyć choćby połowę tego co Małysz, ale ma on inny atut. Czasy dominacji Adama Małysza to w pewnym sensie poprzednia epoka. Niby Internet był dostępny, ale korzystała z niego znacznie mniejsza grupa niż dziś. Nie było portali społecznościowych, zakupy on-line też nie były tak powszechne. Dziś moda na Stocha ma przed sobą łatwiejszą drogę niż "Małyszomania". Po konkursie olimpijskim na skoczni normalnej logując się na facebook'u nie widziałem nic innego poza wyrazami radości z triumfu naszego najlepszego skoczka.
Sporty zimowe na SportoweFakty.pl - Jesteśmy na Facebooku, dołącz do nas.