Rewolucja zaczęła się już w połowie maja w Saragossie, gdzie z posadą pierwszego trenera pożegnał się Luis Guil. Trudno zresztą dziwić się włodarzom klubu, skoro Tecnyconta w przekroju całego sezonu spisywała się fatalnie, wygrała zaledwie dziewięć meczów i rzutem na taśmę uratowała ligowy byt. Miała dokładnie tyle samo punktów co Real Betis Energía Plus, który spadł do LEB Oro. Następcą Guila został 47-letni José Ramón Cuspinera, były asystent w Realu i Baskonii, od 2015 roku samodzielnie prowadzący Fuenlabradę. Jego poprzedni klub nowego trenera jeszcze nie znalazł, na obecną chwilę jest to jedyny wakat w Lidze ACB.
Zmiany w Saragossie były spodziewane, podobnie zresztą jak w Barcelonie, która zanotowała jeden z najgorszych sezonów w swojej historii. Dokładnie rok temu w stolicy Katalonii bez większego żalu rozstawano się z Xavim Pascualem, tłumacząc, że w zespół tchnąć trzeba nowego ducha, który znów zawiedzie Barcelonę na szczyt. Misję tę powierzono Georgiosowi Bartzokasowi, człowiekowi, który wygrał Euroligę z Olympiacosem, a Lokomotiw Kubań doprowadził w niej do trzeciego miejsca. W Katalonii Grek nie okazał się zbawicielem, a zespół pod jego wodzą po raz pierwszy od 11 lat nie doszedł do finału play-off. Jeśli dodać do tego, że w Eurolidze w ogóle nie zakwalifikował się do fazy pucharowej oraz zawiódł w Copa del Rey i Superpucharze Hiszpanii, nie dziwi, że w Katalonii z utęsknieniem wyglądano końca sezonu. I kiedy stało się jasne, że Barcelony zabraknie w półfinałach ACB, szybko rozwiązano z Bartzokasem kontrakt.
Z ogłoszeniem następcy wstrzymywano się blisko dwa tygodnie, ostatecznie postawiono na Sito Alonso, człowieka, który przez ostatni rok próbował budować potęgę w Baskonii. Hiszpanowi sztuka ta udała się połowicznie, Basków doprowadził bowiem do drugiego miejsca w rundzie zasadniczej, odpadł jednak z nimi w półfinale play-off w czterech meczach z Valencią. Alonso do tej pory znany był głównie właśnie z pracy w Kraju Basków, w regionie tym prowadził bowiem także Bilbao oraz San Sebastian, największy sukces odniósł jednak z… młodzieżową reprezentacją Hiszpanii do lat 20. W 2013 roku doprowadził ją do trzeciego miejsca w Europie.
W Barcelonie postawiono na Hiszpana, w Baskonii tymczasem zdecydowano się na radykalne i mocno ryzykowne posunięcie, posadę pierwszego trenera powierzono bowiem Pablo Prigioniemu, jednej z ikon klubu, która jeszcze kilka miesięcy temu była… czynnym zawodnikiem. Argentyńczyk, wybitny koszykarz Baskonii i Realu, mający za sobą bardzo udane występy w NBA (New York Knicks, Houston Rockets i Los Angeles Lakers) został rzucony na głęboką wodę – będzie to jego szkoleniowy debiut. I od razu w drużynie mającej ambicje bić się nie tylko o mistrzostwo w kraju, ale i Final Four przyszłorocznej Euroligi.
Przeprowadzki Sito i Prigioniego wywołały delikatne podekscytowanie kibiców, prawdziwą bombą okazała się jednak decyzja Pedro Martineza, który postanowił pożegnać się z Valencią. Hiszpan zrezygnował, choć kilka dni wcześniej zapewnił swojej drużynie pierwsze mistrzostwo w historii klubu. Sam zresztą również sięgnął po debiutancki tytuł, choć na trenerskich ławkach na Półwyspie Iberyjskim pracuje już blisko trzy dekady. Martinezowi w czerwcu kończył się kontrakt, wydawało się jednak, że umowa zostanie prolongowana przynajmniej na kolejne dwa lata. Hiszpan postanowił jednak zmienić otoczenie, nieoficjalnie wiadomo, że mocno zainteresowany jego zatrudnieniem jest UNICS Kazań, który z pewnością finansowo byłby w stanie przebić każdą propozycję Valencii.
Nowi mistrzowie Hiszpanii okazali się więc ofiarami własnego sukcesu, trenera już stracili, a o ich największe gwiazdy pytają czołowe zespoły na kontynencie. Po Martinezie lukę wypełniono relatywnie szybko, tego samego dnia zakontraktowano bowiem Txusa Vidorretę, który w ostatnich miesiącach wykonał kawał dobrej roboty w Iberostarze Tenerife, za co wyróżniony został m.in. nagrodą dla najlepszego trenera sezonu 2016/17. Vidorreta to na Półwyspie Iberyjskim postać świetnie znana i szanowana, od dwóch lat równolegle z pracą na Wyspach Kanaryjskich jest też asystentem Sergio Scariolo w pierwszej reprezentacji Hiszpanii. W Walencji postawili więc na solidność gwarantującą jednocześnie kontynuację pracy Martineza.
W Iberostarze tymczasem zaufano Nenadowi Markovicowi, który w ubiegłym sezonie był szkoleniowcem Mateusza Ponitki w Pinarze Karşıyaka. Dla Bośniaka to pierwsza przygoda z hiszpańską koszykówką w roli trenera. ACB nie jest mu jednak zupełnie obca, w latach 90. ubiegłego wieku był bowiem zawodnikiem Joventutu, Valencii i Estudiantes Madryt.
ZOBACZ WIDEO: Real na kolanach! Valencia mistrzem Hiszpanii!