Dokładnie tydzień temu, w pierwszym finałowym meczu Copa Libertadores, Grêmio wypracowało zaliczkę, której broniło będzie na Estádio Néstor Díaz Pérez. Na swoim obiekcie Brazylijczycy przeważali: dłużej posiadali piłkę, oddali więcej strzałów na bramkę rywali, jedynego gola zdobyli jednak dopiero w 83. minucie. Wówczas Arena do Grêmio oszalała ze szczęścia po trafieniu Cicero. Gospodarze wygrali 1:0 i przybliżyli się do głównego trofeum. Zaliczka i duża, i… mała, w rewanżu może bowiem wydarzyć się wszystko.
Lanús w tegorocznej edycji Copa Libertadores odrabiało u siebie już o wiele większe straty. W pierwszym ćwierćfinale Argentyńczycy przegrali z San Lorenzo 0:2, u siebie zwyciężyli jednak dokładnie w takim samym stosunku, a ponieważ lepiej egzekwowali jedenastki w serii rzutów karnych, to oni awansowali dalej. W półfinale popisali się jeszcze bardziej spektakularną remontadą. W wyjazdowym meczu z River Plate ulegli „Milionerom” 0:1, w rewanżu u siebie przegrywali już 0:2, a mimo to potrafili odwrócić losy dwumeczu – strzelili cztery kolejne gole i po raz pierwszy w historii przebili się do finału najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek w Ameryce Południowej.
Czy w nim odrobią straty z pierwszego meczu? Triumf 4:2 z River Plate był czwartą kolejną wygraną Lanús na własnym stadionie. Po niej przyszła jednak ligowa porażka z Club Olimpio 0:2, a później jeszcze pogrom z Defensa y Justicia 0:3. Słabsze wyniki w lidze przekładają się dopiero na 19. miejsce w tabeli, puchary to jednak zupełnie inna bajka, a w finale Lanús na pewno wytoczy wszystkie swoje największe działa, aby po raz pierwszy w historii sięgnąć po główne trofeum. W weekend podopieczni Jorge Almiróna odpoczywali, ich mecz z Godoy Cruz został bowiem przełożony na inny termin.
Grêmio grało z kolei w niedzielę i zremisowało u siebie z AC Goianiense 1:1. Gospodarze wystąpili w mocno eksperymentalnym składzie, wszyscy najlepsi zawodnicy odpoczywali przed środową konfrontacją w Argentynie, która dla piłkarzy z Porto Alegre jest jednym z najważniejszych meczów sezonu. Grêmio cel na rewanż ma jasny – nie przegrać, a jeśli już trafi się porażka, to nie wyższa niż jedną bramką, przy założeniu, że Brazylijczycy sami strzelą przynajmniej jednego gola. Na wyjazdach wiodło im się ostatnio relatywnie dobrze, dlatego na Estádio Néstor Díaz Pérez jadą pełni nadziei na końcowy triumf w Copa Libertadores.
W sześciu ostatnich wyjazdach Brazylijczycy ponieśli tylko jedną porażkę, 0:1 z Santosem, a od końca sierpnia ani razu nie przegrali na obcym stadionie w rozmiarach, który w Lanús pozbawiłby ich pucharu. Jeszcze lepiej pod tym względem prezentują się ich wyniki w tegorocznej Copa Libertadores. Na obiektach rywali walczyli oni sześciokrotnie – przegrali tylko raz, 1:2 z Deportes Iquique na zakończenie fazy grupowej. W rundzie pucharowej pokonali na wyjazdach Godoy Cruz 1:0 i Barcelonę SC 3:0, bezbramkowo zremisowali też z Botafogo. W środę każdy z tych wyników zapewni Grêmio trzecią w historii wygraną w Pucharze Wyzwolicieli.
Rewanżowy finał Copa Libertadores: Lanús – Grêmio w nocy ze środy na czwartek (29/30 listopada) o godz. 0.45 na żywo wyłącznie w Sportklubie.
ZOBACZ WIDEO: Red Bull gromi w meczu na szczycie, kolejna wpadka Austrii