Janusz Kupcewicz zmarł 4 lipca w wieku 66 lat. To jego gol dał Polsce trzecie miejsce na mistrzostwach świata w 1982 roku, kiedy to nasza reprezentacja w meczu o podium okazała się lepsza od Francji, wygrywając 3:2.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się w minioną sobotę w Gdyni, a byłego znakomitego piłkarza żegnały tłumy, wśród których pojawiło się mnóstwo ważnych osobistości ze świata piłki.
Nie zabrakło m.in. Antoniego Piechniczka, Andrzeja Strejlaua, Pawła Janasa czy Czesława Michniewicza. Pojawił się też prezes PZPN Cezary Kulesza, który sam pędził do Trójmiasta.
ZOBACZ WIDEO: To będzie decydujący tydzień. Chodzi o transfer Lewandowskiego
O drodze, jaką w sobotę przebył poinformował w mediach społecznościowych Michał Listkiewicz. Porównał szefa związku do... kierowcy rajdowego Krzysztofa Hołowczyca.
"Cezary Kulesza zrezygnował ze służbowego kierowcy, by zdążyć z Białegostoku przez Gdynię do Poznania. Sam za kierownicą poradził sobie niczym Hołowczyc. Dzięki Prezesie, że byłeś na pożegnaniu Wielkiego Pana Piłkarza" - napisał.
Tuż po uroczystościach pogrzebowych Kulesza wsiadł w samochód i ruszył w kierunku Poznania, gdzie o godz. 20:00 rozpoczął się mecz o Superpuchar Polski pomiędzy Lechem Poznań i Rakowem Częstochowa (0:2).
Cezary Kulesza zrezygnował ze służbowego kierowcy, by zdążyć z Białegostoku przez Gdynię do Poznania. Sam za kierownicą poradził sobie niczym Hołowczyc. Dzięki Prezesie, że byłeś na pożegnaniu Wielkiego Pana Piłkarza
— Michał Listkiewicz (@MichaListkiewi2) July 9, 2022
Zobacz także:
Kolejna strata ukraińskiego sportu. Nie żyje Sergiej Bałanczuk
Opcja awaryjna. Oto co może spotkać Roberta Lewandowskiego