Cały świat widział, co zrobił Dudek. To był cud w Stambule

YouTube / UEFA / Screeny z finału Ligi Mistrzów z 2005 roku
YouTube / UEFA / Screeny z finału Ligi Mistrzów z 2005 roku

Dokładnie w sobotę mija 19 lat od słynnego "Dudek dance" w finale Ligi Mistrzów. O Polaku mówił wówczas cały świat i przeszedł do historii piłki nożnej. Liverpool po rzutach karnych wygrał z AC Milanem.

To był niezwykły finał. AC Milan do przerwy prowadził z Liverpoolem 3:0. Sam Carlo Ancelotti, ówczesny trener Milanu, przyznał po wielu latach, że to była najlepsza połowa w wykonaniu jego drużyny w całej karierze.

Nikt się nie spodziewał, że ten mecz zakończy się innym wynikiem niż zwycięstwem Milanu. Jednak między 54. a 60. minutą wydarzył się cud. Najpierw gola strzelił Steven Gerrard, a po chwili Vladimir Smicer dołożył kolejne trafienie. Następnie The Reds wywalczyli rzut karny, który co prawda obronił Dida, ale dobitka Xabiego Alonso była już skuteczna.

ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"

Doszło do dogrywki, gdzie kosmiczną interwencją popisał się Dudek, broniąc z bliska strzał Andrija Szewczenko. "Ręka boska" - pisano po meczu o tej paradzie Polaka.

Jednak prawdziwy show Dudek dał w serii rzutów karnych, gdzie tańcząc na linii bramkowej starał się rozpraszać rywali. Udało się. Obronił dwie "jedenastki" - w tym decydującą Szewczenki - i Liverpool wygrał Ligę Mistrzów.

- Cały czas mam przeogromny sentyment do tego finału Ligi Mistrzów, który spokojnie możemy nazywać legendarnym. To chyba także najbardziej emocjonujący finał w historii Champions League. Jest mnóstwo kibiców, którzy doskonale pamiętają każdą minutę tego starcia. Oczywiście myślę tutaj o fanach Liverpoolu, bo tifosi Milanu raczej szybko wyrzucili z głowy ten koszmarny dla nich wieczór w Turcji. A ja? Za każdym razem kiedy przypominam sobie te emocje, zawsze mam gęsią skórkę! - mówił Dudek w rozmowie z "Faktem".

W sobotę mija 19 lat od tego meczu. Przypomnij sobie najważniejsze momenty z tego finału (film dostępny po kliknięciu).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty