Pod koniec sierpnia Samuel Nlend mógł uważać się za szczęśliwca. 21-letni napastnik kameruńskiego klubu Union Douala przeniósł się do o wiele bogatszej egipskiej ekstraklasy. Transfer do Al Ittihad Aleksandria miał być znaczącym krokiem w jego karierze.
Wszystko zmieniło się po... zaledwie pięciu dniach od podpisania trzyletniej umowy. Egipcjanie nagle rozwiązali kontrakt z reprezentantem Kamerunu (rozegrał 5 meczów w kadrze). Powodem były badania, które rzekomo wykazały, że Nlend jest nosicielem wirusa HIV.
- Samuel jest wielkim piłkarzem o dużych umiejętnościach, ale wyniki badań lekarskich zmusiły nas do rozstania - tłumaczył dyrektor sportowy egipskiego klubu Assem Cika.
Działacze Al Ittihad nie dość, że ujawnili informacje na temat stanu zdrowia piłkarza, to jeszcze opublikowali zdjęcie wyniku testu na HIV.
#AlIttihad rescindiu o contrato do camaronês Samuel Nlend, 4 dias depois da assinatura por ser portador do vírus HIV pic.twitter.com/FDsdHx8jOe
— Vai e Vem do Futebol (@vaievem_futebol) 5 września 2016
21-letni Kameruńczyk nie daje jednak za wygraną. Nlend - który wrócił do poprzedniego klubu - podkreśla, że nie jest nosicielem wirusa HIV. Twierdzi, że Egipcjanie sfałszowali jego badania. Po co mieliby to robić? Jego zdaniem działacze Al Ittihad nie mieli pieniędzy, by płacić mu przez trzy lata. Dlatego posunęli się do oszustwa.
- Zgłosimy sprawę do FIFA, bo Egipcjanie rozwiązali umowę jednostronnie. Wcześniej Samuel przeszedł testy medyczne - mówi Franck Happi, szef klubu Union Douala.
Kameruński napastnik na razie wrócił do Unionu. Poza Al Ittihad miał także ofertę z Al Ahly Kair, a więc aktualnego mistrza Egiptu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak strzela pomocnik z Brazylii. Kapitalny gol