Dwa mistrzostwa Rosji, wicemistrzostwo świata i Europy, a także złoto w drużynowych mistrzostwach świata: to - w dużym skrócie - imponujący dorobek Romana Romanczuka w boksie amatorskim. Rosjanie wiązali z nim wielkie nadzieje, ale sportowiec urodzony na Ukrainie nigdy nie stoczył zawodowej walki.
Teraz światowe media przypomniały o Romanczuku, ale nie są to dobre wiadomości. W ukraińskiej Odessie były wicemistrz świata w boksie amatorskim zmarł w wieku 37 lat. Były sportowiec dostał zawału serca.
Kariera Rosjanina posypała się w lipcu 2008 roku. To wtedy został zatrzymany przez policję we Władywostoku, co było konsekwencją wydarzeń, do których doszło w jednym z barów.
Romanczuk wdał się w pijacką bójkę z 22-letnim Olegiem Meszkowem. Pięściarz został zaatakowany, a napastnik miał broń. Utytułowany bokser zdołał wyrwać pistolet 22-latkowi, a po chwili strzelił mu w twarz, a następnie kopnął go w głowę. Meszkow zmarł.
Rosjanin został skazany na półtora roku więzienia za zabójstwo w obronie własnej z użyciem nadmiernej siły. Roman Romanczuk przyznał się do popełnionego czynu, odsiedział karę, a po wyjściu na wolność kilka razy próbował wrócić do boksu, ale nigdy mu się to nie udało.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak strzelają gwiazdy "Królewskich"