Fabio Pisacane urodził się w Neapolu, chciał grać w Serie A. Wierzył, że za kilka lat będą się o niego biły czołowe zespoły: Juventus Turyn, AC Milan i Inter Mediolan. Był też przekonany, że zagra w reprezentacji Włoch, a debiut w narodowych barwach jest tylko kwestią czasu.
Obrońca miał talent, który pozwalał mu w to wszystko wierzyć. Dostrzegli to łowcy talentów z Genoi, którzy ściągnęli zawodnika do swojej akademii, gdy Fabio miał czternaście lat. Radość jednak nie trwała długo. W 2000 roku młody piłkarz usłyszał, że o futbolu może zapomnieć.
Tajemniczy paraliż całego ciała
- Pewnego dnia obudziłem się sparaliżowany od stóp do głów. Chciałem zdjąć piżamę i nawet nie mogłem podnieść ramion. To było dziwne uczucie. Twój mózg chce coś zrobić, ale ciało odmawia posłuszeństwa - opowiada Pisacane.
14-latek i jego rodzice zaczęli szukać pomocy u specjalistów, ale długo nikt nie potrafił powiedzieć, co się dzieje z młodym sportowcem.
- Na początku myślałem, że to może zakwasy po ciężkim treningu. Byłem przerażony. Zrobiłem serię badań, ale nikt nie potrafił nam powiedzieć, co się ze mną dzieje. Pamiętam lekarza, który powiedział: "pracuję w zawodzie od 30 lat, ale nigdy nie widziałem czegoś takiego" - mówił zawodnik.
Dopiero po wysłaniu do badań płynu mózgowo-rdzeniowego ustalono, co doprowadziło do paraliżu. Fabio cierpiał na zespół Guillaina-Barrego. To rzadka choroba, w której układ odpornościowy atakuje układ nerwowy.
Chorzy często pozostają na trwale sparaliżowani, co może prowadzić nawet do śmierci. - Lekarze powiedzieli mi wtedy, że Fabio już nigdy nie będzie mógł grać w piłkę. Wtedy to jednak była ostatnia rzecz, na której mi zależało - opowiada ojciec Andrea.
- W tamtej chwili nawet nie myślałem, czy znowu będę grać. Wszystkie moje wysiłki i nadzieje koncentrowały się na walce o coś znacznie cenniejszego - dodaje z kolei Fabio.
Leżał w śpiączce 22 dni
Zawodnika Genoi wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej, w której przebywał przez 22 dni. Próbowano przeróżnych metod, aby przywrócić pełną sprawność organizmu nastolatka. Długo nie było efektów i wydawało się, że rodzina musi przygotować się na najgorsze.
- Leczono mnie najnowocześniejszymi metodami, ale nic nie pomagało. W dzień czasami była poprawa, ale za to w nocy było znacznie gorzej. Jedyną deską ratunku był kortyzon. Lekarze mówili ojcu, że to nie zadziała, ale potem okazało się, że ten środek uratował mi życie - wspomina 30-letni obrońca.
Zastosowanie kortyzonu miało zbawienny skutek. Pisacane wracał do zdrowia. [nextpage]Koszmar zakończył się 18 grudnia, gdy Pisacane po trzech miesiącach opuścił szpital. Chorobę udało się pokonać i Fabio zaczął walczyć o powrót do futbolu.
- Musiałem odbudować mięśnie. Całą pracę zacząłem od zera - przyznaje.
Rehabilitacja trwała dwanaście miesięcy. To był niezwykle wyczerpująca praca. Po roku otrzymał telefon z akademii Genoi, że jest dla niego miejsce. Wrócił i trafił do drużyny rezerw.
Niższe ligi, korupcja i debiut pełen łez
Początki nie były łatwe. W rezerwach klubu z Genui młody obrońca spędził dwa lata i nie przebił się do pierwszej drużyny. W końcu zapadła decyzja, aby spróbował odbudować się w niższych ligach.
Ravenna, Cremonese, Lanciano: tam Pisacane ogrywał się i zaliczał coraz więcej minut. W końcu został kupiony przez Lumezzane, gdzie nawet strzelił pięć bramek. Potem były jeszcze dwuletnie epizody w Ternanie oraz Avellino.
Obrońca z Neapolu, grając w niższych ligach, zyskał popularność "dzięki" korupcji. Pisacane, a także dwóch innych zawodników, dostali propozycję, aby ustawić mecz w zamian za 50 tysięcy euro dla każdego, ale odmówili. Zgłosili sprawę do włoskiej federacji.
To był gest, o którym zrobiło się głośno. Cesare Prandelli zaprosił piłkarzy na zgrupowanie przed Euro 2012, aby mogli potrenować z gwiazdami "Squadra Azzurra". Z kolei FIFA odznaczyła ich za walkę z nielegalnymi zakładami bukmacherskimi.
Pisacane w 2015 roku dostał ofertę z Cagliari. Drużyna z Sardynii spadła do Serie B i chciała jak najszybciej wrócić do ekstraklasy. Dla Fabio była to świetna okazja, aby wspiąć się na szczyt. Zgodził się na transfer, a rok później świętował awans do Serie A.
Na debiut musiał poczekać do trzeciej kolejki. Cagliari po remisie z Romą i porażce z Bologną podejmowało u siebie Atalantę Bergamo. Pisacane znalazł się w wyjściowej jedenastce i na boisku spędził 79 minut. W ten sposób, w wieku 30 lat, udało mu się to, co zaplanował sobie dawno temu. Po meczu został poproszony o wywiad. Pisacane nie krył łez.
- Od momentu, gdy dowiedziałem się, że mam zagrać, to wszystkie złe chwile znowu pojawiły mi się w głowie. Marzyłem o debiucie dzień i noc przez ostatnie cztery miesiące od wywalczenia awansu. Tyle przeszedłem, ale nigdy się nie poddałem. Przepraszam, nie mogę dalej rozmawiać - mówił w telewizji.
Obrońca z Neapolu w następnym spotkaniu z Juventusem Turyn (0:4) nie wystąpił, ale już przeciwko Sampdorii Genua rozegrał cały mecz. Cagliari znowu wygrało, a więc widać, że zespół dobrze spisuje się z Pisacane w składzie. Być może niebawem spełni inne marzenie - o reprezentacji Włoch.
- Nie byłoby mnie tutaj bez najbliższych. Moi rodzice, żona, dzieci - to oni dają mi ogromną siłę, abym cały czas szedł do przodu - powiedział Pisacane.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Arszawin przypomniał o sobie. Wspaniałym golem