Bogata historia legendarnego polskiego sportowca. Na jego walki przychodził sam Chuck Norris
Sportowa emerytura i problemy ze zdrowiem
Piotrowski zakończył karierę 13 grudnia 1996 roku po wygranej walce bokserskiej w Hanowerze z Gregiem Lavelym. Rok później co prawda dostał propozycję starcia o mistrzostwo świata w boksie zawodowym organizacji IBF z Reggie Johnsonem, ale z niej nie skorzystał. Do zawieszenia rękawic na kołku namówił go menedżer, Piotr Pożyczka, który bał się o jego zdrowie.
- Dziś jestem mu za to wdzięczny. To nie była łatwa decyzja, bo na stole leżało 250 tys. dolarów do wzięcia - zdradził Piotrowski w wywiadzie dla magazynu "MaleMEN".
Dziesiątki ciosów przyjętych na głowę w blisko 80 walkach poważnie odbiły się na zdrowiu Piotrowskiego.
- Miewałem bóle w nogach, bezsenność, problemy z mową. Wiele podstawowych czynności życiowych sprawiało mi problemy - zdradził w 2013 roku w wywiadzie dla bokser.org.
Kickbokser do dziś zmaga się z tymi dolegliwościami. Lekarze przez lata nie potrafili postawić dokładnej diagnozy - podejrzewali chorobę Parkinsona, chorobę bokserską (encefalopatia bokserska), a nawet chorobę Alzheimera. "Punisher" kręcił głową, słysząc o Alzheimerze. Podkreślał, że to niemożliwe, skoro pamięć ma doskonałą. - Nikt nie zna przyczyny ani kwalifikacji mojego stanu - przyznał w niedawnej rozmowie z polskatimes.pl. Piotrowski pozostaje pod stałą opieką neurologów.
Brak pieniędzy i "strata" dziecka
Leczenie wyniszczonego, wyeksploatowanego do granic organizmu pochłonęło wszelkie oszczędności zarobione na ringu. W końcu doszło do tego, że niekwestionowany król kickboxingu musiał podejmować różnego rodzaju zajęcia, aby utrzymać się w Ameryce - jeździł taksówką w Detroit czy rozwoził książki telefoniczne.
Żadna porażka, kłopoty zdrowotne czy finansowe nie bolały go jednak tak jak cios, który wymierzyła w niego była żona. W 2001 roku Piotrowski jechał na siódme urodziny swojego syna, gdy usłyszał, że to nie jest jego dziecko. Sportowiec nie mógł w to uwierzyć. Kochał chłopca jak swojego. Zażądał więc badań DNA, które tylko potwierdziły wersję matki. Kilka miesięcy później zawodnik postanowił wrócić do Polski.
Dziś Piotrowski niewielu rzeczy żałuje. Tęskni za reżimem treningowym oraz rywalizacją w ringu. Ale jego największym marzeniem jest normalne życie. Życie bez problemów z wymową, bólu nóg czy bezsennych nocy.
- Myślę, że w czasach swojej największej popularności (trzy razy był w dziesiątce "Przeglądu Sportowego", raz na drugim miejscu) walki z jego udziałem zapełniłyby największe stadiony w Polsce. Warto o tym pamiętać i zrobić teraz coś więcej, by w najtrudniejszej walce, jaką toczy, walce z przeciwnościami losu, nie czuł się osamotniony - napisał w felietonie dla Polsatu Sport ekspert Janusz Pindera, który przez lata śledził i opisywał karierę Piotrowskiego.