Cała prawda o piłce w Chinach. Miał być sukces, a są gigantyczne problemy

Ogromne pieniądze i sprowadzanie piłkarskich gwiazd miało sprawić, że chiński futbol za kilka lat stanie się potęgą. Na razie nie ma powodów do optymizmu. Chińczycy szybko przekonali się, że piłka nożna to bardzo ryzykowny biznes.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Getty Images / Kevin Frayer

Zimowe okienko transferowe w europejskim futbolu rzadko wzbudza emocje. Najbogatsze kluby przeważnie dokonują tylko drobnych korekt w składzie, a jeśli już dokonywane są transfery, to zwykle nie wiążą się one z dużymi nakładami finansowymi.

W 2016 roku było jednak inaczej. Wszystko za sprawą Chińczyków, którzy wymarzyli sobie, że stworzą konkurencję dla najsilniejszych lig świata.

Kibice przecierali oczy ze zdumienia. Kluby z Chin dysponowały ogromnymi pieniędzmi i nie bały się ich wydawać. Ich aktywność była zaskakująca, bo nie podążyły drogą amerykańskiej MLS czy indyjskiej Super League, gdzie sprowadzano gwiazdy, ale te tuż przed emeryturą. Nowy gigant z Azji kupował zawodników znanych, lecz jeszcze nie podstarzałych. Chińczykom udało się nawet skusić wielu młodych i utalentowanych graczy z Ameryki Południowej. Nawet słynni trenerzy, jak Sven-Goran Eriksson, podjęli pracę w tym państwie.

Demba Ba, Hulk, Paulinho, Gervinho, Ramires, Jackson Martinez, Alex Teixeira. Tych piłkarzy kibice z Europy bardzo dobrze znają. Wielu z nich mogłoby nadal grać w bardzo dobrych klubach na Starym Kontynencie, ale wybrali podróż do Azji, gdzie skusiły ich przede wszystkim bajeczne kontrakty. Taki Hulk tygodniowo zarabia ponad 350 tysięcy euro. Robi wrażenie, prawda?

W trakcie zimowego okienka transferowego do chińskiej ekstraklasy zakupiono piłkarzy za prawie 204 mln euro. Więcej wydano jedynie w Anglii, bo aż 236 mln euro, a trzeci w klasyfikacji Włosi na zakupy przeznaczyli ledwie 80 mln euro. To pokazuje, że nowy gracz dysponuje fortuną, która jest realnym zagrożeniem dla konkurencji na rynku transferowym.

To miał być dopiero początek. Chiny założyły sobie dwa ambitne cele. Pierwszy to stworzenie ze swojej ligi mocarstwa, które będzie konkurowało z Premier League, Primera Division, Serie A oraz Bundesligą. Drugim jest wygranie mistrzostw świata w ciągu najbliższych 22 lat.

- W Chinach futbol ma olbrzymi potencjał. Jedyne, czego brakuje, to sukcesów. Chińczycy od 15 lat mają świetne obiekty, ale brakowało im po prostu dobrego piłkarskiego produktu. Była korupcja, byli rozpuszczeni, leniwi piłkarze. To się zmienia, reprezentacja zaczyna wygrywać, kluby coraz lepiej radzą sobie w azjatyckiej Lidze Mistrzów, jest coraz więcej gwiazd. A że jest to plan rozwoju na wiele lat, rodzima piłka nożna stanie się produktem wysokiej jakości i te stadiony będą się coraz bardziej zapełniać - mówi w portalu futbolfejs.pl Radosław Pyffel, prezes think tanku Centrum Studiów Polska - Azja.

Na boisku słabo, na trybunach pusto

Lada moment minie rok od transferowej ofensywy Chinese Super League. To dobry czas, aby dokonać pierwszej weryfikacji. Dokonał tego brytyjski tabloid "The Sun", który wysłał swojego człowieka do Azji. Okazuje się, że wcale nie jest tak różowo, jak wszyscy zakładali. Szybko pojawiły się poważne problemy, które stawiają przyszłość całego projektu pod znakiem zapytania.

Jednym z pierwszych kłopotów są kibice. Gwiazdy miały sprawić, że stadiony momentalnie się zapełnią. To jednak na razie się nie udało, choć bilety wcale nie są drogie. Wystarczy spojrzeć na drużynę Shanghai SIPG, którą prowadzi Eriksson, a której największą gwiazdą jest Hulk. Stadion tego klubu może pomieścić blisko 57 tysięcy kibiców, ale wypełnia się zaledwie w 53%.

Chińczycy jednak nie są głupi i w prosty sposób argumentują przyczyny takiego stanu rzeczy. Znają się na futbolu. Ich zdaniem poziom sportowy nie jest obecnie jeszcze na tyle wysoki, aby trybuny pękały w szwach.

- Ludzie w Chinach kochają futbol, ale mecze w naszej lidze nie są jeszcze wystarczająco atrakcyjne, aby wszyscy przychodzili na stadiony - mówi jeden z mieszkańców Szanghaju i dodaje. - Byłem na jednym meczu, aby zobaczyć Hulka. Bardzo się rozczarowałem. Był ociężały, zmęczony, bez błysku. On po prostu chodził po boisku i niewiele dawał od siebie.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTACIE, JAKA JEST RÓŻNICA W ZAROBKACH MIĘDZY GWIAZDAMI, A MIEJSCOWYMI PIŁKARZAMI I GDZIE CHIŃSCY KIBICE WOLĄ IŚĆ ZAMIAST NA MECZ LIGOWY.

Czy futbol w Chinach ma szansę konkurować z europejskimi ligami?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×