W Norwegii nadal nie opadły emocje po wpadce dopingowej Therese Johaug. Co chwilę na jaw wychodzą nowe fakty, które nie są korzystne dla jednej z najlepszych biegaczek na świecie. Atmosferę podgrzewają także kibice oraz eksperci.
Niedawno głośno było o mocnym felietonie Lasse Anrella. Szwedzki dziennikarz, piszący dla dziennika "Nya Waermlands Tidning", nazwał Johaug zimnokrwistą oszustką, a także przedstawił kontrowersyjny pomysł.
- Mam propozycję, która może uratować biegi narciarskie - wykluczcie norweskich biegaczy i biegaczki na dwa lata. Co najmniej. Niech to będzie dla nich kara i szansa na oczyszczenie - pisał.
Felieton nie spodobał się wielu osobom, a szczególnie Norwegom. Gazeta otrzymała mnóstwo obraźliwych komentarzy, a także e-maili. Teraz jednak sprawa posunęła się za daleko.
- To był anonimowy list napisany w języku norweskim. Ktoś napisał wprost, że jeżeli Anrell pojedzie do Norwegii, to tam zostanie skrócony o głowę. To delikatna sprawa i dlatego zgłosiliśmy ją na policję - komentuje Staffan Ander, redaktor naczelny gazety.
Anrell i jego pracodawca sprawę traktują poważnie, ale nie zamierzają dać się zastraszyć. Autorów pogróżek i obraźliwych komentarzy nazywają "narciarskimi chuliganami".
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: zimnej wody się nie boi. Błachowicz wykąpał się w jeziorze