W 2014 roku Celestino Caballero stoczył ostatnią walkę w karierze. Przegrał z Adrianem Estrellą. Dwa lata później znowu było o nim bardzo głośno, ale media nie pisały o jego powrocie na ring. Panamczyk został bohaterem skandalu.
"Pelenchin" w marcu ubiegłego roku został zatrzymany do kontroli przez policyjny oddział antynarkotykowy. Pięściarz nie zamierzał niczego ukrywać.
- Bez problemu się zatrzymał. Był sam w samochodzie i nie stawiał żadnego oporu. Od razu powiedział, że ma w samochodzie coś nielegalnego. Po chwili znaleźliśmy dziesięć paczek - czytamy w raporcie policji.
W bagażniku znajdowało się pięć kilogramów kokainy. Kolejne pięć było schowane w plastikowej torbie. Łączna wartość narkotyków opiewała na 600 tysięcy dolarów. Caballero trafił do aresztu.
Od tamtego dnia lada moment minie rok. Były mistrz świata w boksie nadal przebywa w areszcie i nawet nie poznał jeszcze wyroku. Obecnie czeka na serię kolejnych przesłuchań.
Adwokat Celestino Caballero zdradził, że jego klient nie chce przyjąć od niego pomocy. Victor Orobio mówi, że bokser nawet nie zgodził się, by przenieść go do innego, bezpieczniejszego więzienia.
- Ostatnio, kiedy z nim rozmawiałem, powiedział mi: Bóg mi pomoże, a Jezus Chrystus mnie obroni. Jego sytuacja jest tragiczna - komentuje Orobio.
40-latek przez lata był gwiazdą w kategorii junior piórkowej. Panamczyk zdobywał mistrzowskie pasy organizacji WBA oraz IBF. Był także mistrzem WBA w wadze piórkowej.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak się bawi Legia. Jędrzejczyk rozkręcił wesele u kolegi