- Mogę potwierdzić, że Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie podjęła decyzję o zawieszeniu Adriana na 4 lata. Zarówno wyniki próbki "A", jak i otwartej w sierpniu próbki "B" potwierdziły obecność nandrolonu w organizmie zawodnika, więc nie było żadnych wątpliwości. Zieliński może się odwołać od decyzji, ale zobaczymy czy przedstawi nowe dowody w stosunku do tego, co przedstawił podczas postępowania pierwszej instancji - mówi w "Super Expressie" Michał Rynkowski, dyrektor Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.
To efekt wpadki dopingowej w Rio de Janeiro. Adrian Zieliński nie przystąpił do walki o olimpijskie medale, bo przed startem na jaw wyszły kompromitujące go wyniki testów antydopingowych.
Polski sztangista w wywiadach wiele razy zarzekał się, że świadomie nie wziął zabronionych środków. Był nawet pomysł poddania się wykrywaczem kłamstw, ale mistrz olimpijski z 2012 roku ostatecznie z tego zrezygnował. Zieliński jednak nadal podtrzymuje, że jest niewinny i chce się odwołać od wyroku.
- W trakcie postępowania pierwszej instancji wykazałem, że to nie jest moja wina. Nandrolon, który wykryto w moim ciele, dostał się do organizmu poprzez zanieczyszczoną witaminę B12, którą zażywałem. Niestety, komisja tego nie uznała, ale będę się odwoływał - przyznaje w "SE".
W przypadku Polaka czteroletnia dyskwalifikacja może oznaczać koniec kariery. Za kilka tygodni Zieliński będzie obchodzić 28. urodziny. W wywiadzie przyznał też, że od dłuższego czasu nie trenuje.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niecodzienni goście w Arsenalu. Zobacz, co wyprawiali z piłkarzami