W piątek Norweska Konfederacja Sportu w Oslo zakończyła przesłuchania w sprawie afery dopingowej Therese Johaug. Żadna wiążąca decyzja nie zapadła, ale wyszły na jaw ciekawe fakty. Na kłamstwie przyłapano menedżera reprezentacji Norwegii, Vidara Lofshusa.
Chodzi o szkolenie na temat niedozwolonych środków w sporcie. W październikowych zeznaniach Lofshus zapewniał, że cała drużyna wzięła w nich udział. - W 2015 roku, podobnie jak w 2016, każdy zawodnik ukończył program antydopingowy. Wysyłaliśmy do zawodników nawet maile, żeby o nich nie zapomnieli - powiedział.
Śledczy dotarli jednak do informacji, która jednoznacznie sugeruje, że menedżer kłamał. - Norweska Konfederacja Sportu przedstawiła wiadomość elektroniczną, z której wynika, że Therese Johaug i Marit Bjoergen nie stawiły się na szkoleniu w 2015 roku. W sumie wzięło w nim udział tylko sześciu zawodników i zawodniczek - czytamy na www.aftonbladet.se.
Dlaczego Lofshus "krył" norweskie gwiazdy biegów narciarskich? Nie wiadomo. W trakcie piątkowego posiedzenia w Oslo przeprosił tylko działaczy za wprowadzenie w błąd. - Rzeczywiście, nie wszyscy ukończyli szkolenie antydopingowe w 2015 roku, za co mocno przepraszam. Po wpadce Johaug, na kolejnym kursie 2016 roku była już cała norweska drużyna. Dodatkowo każdy członek reprezentacji codziennie raportuje nam miejsce swojego pobytu oraz leki, jakie bierze, żeby na testach nie było już więcej wpadek - zapewnił.
Zaznaczmy, że kłamstewko Lofshusa nie powinno negatywnie wpłynąć na decyzję działaczy w sprawie Johaug. Dwukrotnej triumfatorce Pucharu Świata za stosowanie clostebolu (steryd anaboliczny) grozi do dwóch lat dyskwalifikacji. Najbardziej prawdopodobna kara to 12 lub 14 miesięcy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: zobacz ogromne mięśnie Burneiki. A ciągle mu mało!
Dzisiaj pytanie nie brzmi kto b Czytaj całość