Kapitan żeńskiej reprezentacji Polski i francuskiego PSG - Katarzyna Kiedrzynek - opowiedziała o początkach swojej przygody z futbolem portalowi weszlo.com.
Okazuje się, że sportsmenka z Lublina od najmłodszych lat interesowała się piłką nożną. Nie bawiła się lalkami, lecz wolała spędzać wolny czas na grze w piłkę na osiedlowym boisku.
- Byłam maleńką, chudą, kruchą dziewczynką, grającą na boisku z dużo starszymi chłopcami. Ja miałam plus minus dziesięć lat, oni osiemnaście, dwadzieścia. Dorośli mężczyźni. Pamiętam taką sytuację, że kiedyś przeszłam między nimi pół boiska, a potem uderzyłam potężnie w spojenie. Szkoda, że nie wpadło, ale i tak czułam wielką dumę, szczególnie, że wszystko widzieli rodzice, oglądający mnie z ławeczki - zdradziła Kiedrzynek.
Rodzice bramkarki PSG początkowo nie chcieli pogodzić się z myślą, że ich ukochana córka garnie się do futbolu. Pasja małej Kasi była często powodem rodzinnych kłótni, kiedy wracała z boiska do domu z potłuczonymi kolanami czy pękniętym palcem.
Nastoletnia Kiedrzynek nie dała sobie w kaszę dmuchać i potrafiła zajść za skórę starszym kolegom z osiedla.
- Spotykałam się z tekstami typu "deska", albo "jąkała", bo bardzo się jąkałam jak byłam mała. Raz pamiętam, kolega wyzywał mnie tak, że nie wytrzymałam. Poczekałam na niego kilka godzin, aż nadarzyła się okazja. Przeskoczyłam barierkę na placu zabaw i walnęłam mu lewym prostym, a potem skryłam się za idącym do sklepu tatą. Ganiał mnie później ten gość po całym osiedlu, ale dostał nauczkę - wyjawiła w wywiadzie dla weszlo.com.
W rozmowie z dziennikarzem Kiedrzynek podkreśliła, że okres dzieciństwa wspomina bardzo dobrze. Chłopakom z osiedla dawała się we znaki, bo lepiej od nich grała w piłkę, a z dziewczynami miała zawsze świetne relacje. Klimat, w którym się wychowała, nauczył ją twardości charakteru, co w połączeniu z ogromnym talentem dało efekty. Dzisiaj lublinianka jest najlepszą bramkarką francuskiej Ligue 1.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: protest bramkarza. Podczas karnego stał tyłem