- Odwołamy się od tej decyzji. Werdykt nie odzwierciedlił faktu, że Johaug nie odczytała ostrzeżenia dopingowego na opakowaniu kremu, mimo że to lekarstwo było jej nieznane i zakupione zagranicą - czytamy w oświadczeniu Międzynarodowej Federacji Narciarskiej.
Przypomnijmy, że dwukrotna triumfatorka Kryształowej Kuli na zeszłorocznym obozie we Włoszech użyła maść na poparzenia ust, który zawierał niedozwolony środek - clostebol. Później tłumaczyła, że zrobiła to nieświadomie. Według regulaminu grozi jej do dwóch lat zawieszenia.
- Jesteśmy rozczarowani zachowaniem komisji FIS. Nie widzę żadnego powodu, żeby musiała składać apelację - przyznał w rozmowie z norweską telewizją NRK adwokat Johaug, Christian Hjort. Inny prawnik sportowy, Gunnar Martin, poszedł jeszcze dalej i zasugerował, że cała ta sytuacja może mieć podłoże polityczne.
Dla Johaug to spory problem. Eksperci podkreślają, że w poprzednich latach w podobnych sytuacjach kary zawodników przed Trybunałem Arbitrażowym w Lozannie były przedłużane średnio do 16 miesięcy. Gdyby ta reguła się potwierdziła, Norweżka do rywalizacji wróciłaby dopiero w lutym 2018 roku, a wtedy optymalne przygotowanie i kwalifikacja na igrzyska w Pjongczang byłyby praktycznie niemożliwe.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak się cieszy siostrzeniec Ronaldo. Naśladuje gwiazdora