Skoczkowie narciarscy przez ponad tydzień będą przebywać w Norwegii. Za nimi już dwa konkursy z cyklu Raw Air. Polacy spisali się w nich nieco poniżej oczekiwań. O ile jeszcze w konkursie drużynowym Biało-Czerwoni zajęli trzecie miejsce, to w niedzielę - w zawodach indywidualnych - nie byli w stanie powalczyć o podium. Najwyżej sklasyfikowany został Piotr Żyła, który zajął 9. miejsce. Kamil Stoch był 22. i stracił prowadzenie w PŚ.
W Oslo, gdzie odbyły się oba konkursy, i tak jednak jest głośno o Polakach. Tym razem to zasługa naszych kibiców. Obszerny artykuł poświęcił im dziennik "Dagbladet".
- W piątek (podczas prologu Raw Air - przyp. red.) kibiców było 2-3 tysiące. W sobotę było ich już około 15-20 tysięcy. Jak to możliwe w czasie krótszym niż jeden dzień? Odpowiedź jest prosta. Zmobilizowały się tysiące Polaków - pisze autor.
To jednak żadna nowość, bo skocznia w stolicy Norwegii już od wielu lat jest oblegana przez naszych fanów. Jak do tego doszło?
Król Holmenkollen
Na skoczni Holmenkollbakken od lat "roi się" od polskich kibiców. Przełomowym okazał się rok 2004, gdy nasz kraj wstąpił do Unii Europejskiej. Norweskie granice zostały w 2009 roku otwarte dla naszych rodaków, którzy chętnie wyjeżdżali tam za pracą. Efekt jest taki, że Polacy stanowią największą mniejszość narodową w Norwegii. Jest ich tam ponad sto tysięcy.
Ponadto Oslo bardzo dobrze kojarzy się naszym kibicom za sprawą Adama Małysza. Dla "Orła z Wisły" skocznia w stolicy Norwegii jest wyjątkowym miejscem. Wygrywał na niej aż pięć razy. To tam pierwszy raz posmakował zwycięstwa w konkursie Pucharu Świata. Po kolejnych czterech triumfach pojawiły się plotki, że przy skoczni stanie jego pomnik. Do tego nie doszło, ale Małysz zyskał przydomek "króla Holmenkollen".
- To ja byłem autorem sformułowania, że Adam Małysz jest królem Holmenkollen. Doskonale pamiętam jego pierwszą wygraną sprzed dwudziestu lat. Widziałem zresztą wszystkie jego zwycięstwa. Adam jest bardzo ważną postacią dla norweskich kibiców, dla całego Pucharu Świata w Oslo. Jego pięć zwycięstw robi na nas wrażenie - mówił w 2016 r. w rozmowie z WP Sportowefakty Arne Scheie, legendarny norweski komentator skoków narciarskich.
"Afera płytkowa"
To Małysz sprawił, że rodacy mieszkający w Norwegii tłumnie zaczęli zjeżdżać się na zawody Pucharu Świata. Później pojawili się jego następcy, którzy także dawali fanom powody do świętowania. W 2013 roku wygrał tam Piotr Żyła, a po jego sukcesie burzę w mediach wywołał Anders Jacobsen. Skoczek wypalił, że "tego dnia nie zostanie położonych wiele płytek w Oslo". Po latach tłumaczył się z tych słów w naszym portalu:
- Tylko że w moim zamierzeniu to miał być pozytywny komentarz. W Norwegii jesteśmy leniwi, pod skocznią w Holmenkollen było więcej Polaków niż Norwegów. I chciałem w ten sposób ich docenić za to, że przyszli na zawody i nas dopingowali - mówił w rozmowie z Grzegorzem Wojnarowskim.
Także Kamil Stoch ma na koncie sukcesy na Holmenkollbakken. W 2014 i 2015 r. zajmował tam trzecie miejsca. Dwa lata temu otrzymał medal Holmenkollen, który przyznaje miejscowy Związek Promocji Narciarstwa (Małysz dostał go w 2001 r.). Nic dziwnego, że polskich miłośników skoków przybywa na zawodach w Oslo z każdym sezonem.
Norwegów to cieszy i... zarazem przeraża
"Dagbladet" opisuje, że z roku na rok zjawisko jest coraz bardziej widoczne. Doszło nawet do tego, że na trybunach jest więcej Polaków niż Norwegów. Gazeta dodaje, że norweskich skoczków z jednej strony to zachwyca, a z drugiej nieco przeraża. O zdanie poproszono dwóch zawodników.
- Wydawało mi się, że cała Polska tutaj przyjechała - mówi skoczek Robert Johansson.
- Norwegowie mogą trochę się nauczyć od Polaków - dodaje z kolei Daniel-Andre Tande.
Dla miejscowych skoczków sytuacja robi się dość niekomfortowa. Własna skocznia powinna być dla nich atutem, a ten powoli zanika. Na trybunach jest mnóstwo polskich flag, najgłośniej dopingowani są zawodnicy znad Wisły i przez to gospodarze tracą poczucie, że skaczą u siebie. Zachwyceni są jednak Biało-Czerwoni.
- Co mogę powiedzieć? Jest fantastycznie! Chcę podziękować naszym kibicom. Oni są najlepsi na świecie - powiedział dziennikarzowi "Dagbladet" Kamil Stoch.
Maciej Kot mógł poczuć się jak po zawodach w Wiśle albo w Zakopanem. Kibice cały czas prosili go o wspólne zdjęcia i autografy. W pewnym momencie rozbolała go już ręka. Takiego szaleństwa nie ma nigdzie indziej poza Polską. I Oslo.
Stoch został także zapytany przez "Dagbladet" o skocznię z najlepszą atmosferą. Najpierw odpowiedział bez wahania: Zakopane. Ale później uzupełnił wypowiedź. - Wasze Oslo, Zakopane i Planica. Wszystkie miejsca, gdzie ludzie się spotykają i świetnie bawią, mają wyjątkową atmosferę.
Do pełni szczęścia zabrakło tylko zwycięstwa lub chociażby obecności na podium któregoś z Polaków w niedzielnym konkursie indywidualnym. W Norwegii będzie jednak jeszcze kilka okazji do rehabilitacji. Przed nami zawody w Lillehammer, Trondheim oraz dwa konkursy w Vikersund. Organizatorzy mogą spodziewać się kolejnych "polskich inwazji".
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Balotelli znowu szaleje. Zaatakował kolegę