1 kwietnia - jak co roku - w światowych mediach zaroiło się od nieprawdziwych informacji. Ten dzień jest okazją do żartów, które ich autorom zazwyczaj uchodzą płazem. Jednak nie w każdym przypadku. Poniedziałkowy "Bild" informuje o sprawie, która prawdopodobnie będzie mieć finał w sądzie, a dotyczy czołowego piłkarza Bayernu Monachium.
Niemiecka firma FITrate, która ma za naszą zachodnią granicą sieć klubów fitness, próbowała "wkręcić" fanów, wykorzystując do tego Philippa Lahma. Do mediów rozesłano komunikat prasowy, w którym poinformowano, że gracz Bawarczyków został inwestorem spółki. Podano także, że wpompuje w ten biznes "siedmiocyfrową kwotę".
Wiele niemieckich tytułów połknęło haczyk (w tym największa niemiecka agencja prasowa SID) i nieprawdziwa wiadomość zaczęła żyć własnym życiem. Żart oburzył doświadczonego obrońcę. Dlatego Lahm skontaktował się już ze swoim prawnikiem i rozważa skierowanie sprawy do sądu. Chodzi o bezprawne wykorzystanie jego wizerunku.
Philipp Lahm schaltet nach Aprilscherz Anwalt ein https://t.co/fOtG3pWIuy pic.twitter.com/cXPkqE6Tfs
— WELT (@welt) 3 kwietnia 2017
- To był tani chwyt marketingowy opierający się na popularności Lahma - mówi Roman Grill, przedstawiciel niemieckiego piłkarza.
Żart początkowo wydawał się wiarygodny, bo gracz Bayernu znany jest z tego, że inwestuje w różne projekty. Przedstawiciele FITrate nie uzyskali jednak wsparcia od Lahma, a do tego mogą zapłacić mu wysokie odszkodowanie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: żona zostawiła Szczęsnego. Ruszyła do Paryża