- Od zawsze coś uprawiałem. W ostatnim czasie pasjonuję się kick-boxingiem i złapałem na niego niezłego bakcyla. Lubię boksowanie oraz wyzwania. Gdybym dostał dobrą ofertę, to z chęcią bym się skusił i spróbował swoich sił w KSW - mówił w rozmowie z "Super Expressem" Radosław Liszewski. Po tych słowach zrobiło się gorąco, bo ludzie ze środowiska MMA zaczęli drwić ze słynnego muzyka. Nawet szefowie największej polskiej federacji publicznie zabrali głos i kpili z pomysłu gwiazdora disco polo.
Wokalista zespołu Weekend długo milczał. Teraz postanowił zabrać głos za pośrednictwem Facebooka. Okazuje się, że cała historia o walkach w KSW została wyssana z palca.
- Różne głupoty czytałem w internecie i nie chciało mi się tego komentować, bo to nie miało sensu. O tym, że polecę w kosmos, też pewnie kiedyś przeczytam. To się równoważy z tym że podobno mam zapędy, aby się wybrać do federacji KSW i tam walczyć - komentuje Liszewski.
Popularny muzyk dodał, że ma już swój "ring" i jest on ściśle związany z zawodem, który wykonuje. Mowa oczywiście o studiu nagraniowym. Na koniec jeszcze raz podkreślił, że ostatnie rewelacje są "totalną bzdurą".
- Myślę, że przekaz jest jasny. Oto mój ring, z którym się mierzę i toczę w nim wszelakie rundy. I tego nie zmienię za żadne pieniądze ani skarby świata, także dajcie już na luz, bo to przechodzi ludzie pojęcie. Nie chcę już dziesiątek telefonów o tym, czy to prawda, że będę walczył. To totalna bzdura. Także nie chce mi się tego nawet komentować - kończy.
ZOBACZ WIDEO Owczarz w "Klatka po klatce": Długo się męczyłam, teraz jestem szczęśliwa