Nasza wybitna biegaczka narciarska zdecydowała się na szczere wyznania. Aktywność fizyczna w ciąży była dla niej ważną kwestią. Dlaczego?
Pozwalała jej zachować dobrą wagę, dobry humor. Dostarczała potrzebnych endorfin. Ona sama czuła się doskonale, ale nie wszystkim przypadło to jednak do gustu.
Dostawała mnóstwo wiadomości, tzw. dobrych rad. "Oczywiście, jak każda Polka w ciąży, stałam się "własnością" ogółu. Byłam pouczana, nawet obrażana, że ruszać się nie powinnam, bo szkodzę i sobie, i dziecku, i w ogóle całemu światu. Brednie!" - napisała w swoim felietonie dla "Gazety Wyborczej".
To jednak nie wszystko. Przyznała, że "informowano" ją o tym, że straci kondycję, nie odzyska sylwetki, a jej dotychczasowe życie pójdzie w niepamięć. "Nie dziwię się, że po takich przestrogach dla wielu kobiet podjęcie decyzji o urodzeniu dziecka jest trudne" - odparła.
Zwróciła też uwagę na to, że większość z tych uwag otrzymywała od... kobiet. "Każda wie, jak ważny jest spokój w ciąży. Fałszywa troska" - odpowiedziała mocno.
Będąc w ciąży niemal do ostatnich dni była bardzo aktywna. A co po porodzie? Na pierwszy lekki rozruch czekała do ósmej doby. Wagę sprzed porodu uzyskała po 12 dniach, dodając, że nawet nie wie, jakim cudem.
Jednocześnie nasza mistrzyni wyszła z apelem do wszystkich kobiet, aby nie rezygnowały z ruchu będąc w ciąży. "Dostosujcie obciążenia do swoich możliwości i ruszajcie się (...) Żywy marsz po parku też zdziała cuda. Będzie zdrowiej i lżej. Dla Was obojga" - pisze.
"Nie bójce się, nie słuchajcie tych wszystkich przestróg i strachów" - zakończyła.
Zobacz także:
Kowalczyk oskarżała ją o doping. Wiadomo, jak zareagowała Bjoergen
Kowalczyk pokazała fotkę z synem, internauci zachwyceni. "Wzruszające!"