Nazwisko Lewandowski piłkarscy kibice znali już 20 lat temu. Robert był wtedy w podstawówce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Grał w Wiśle, Legii oraz Polonii. Dziś jest trenerem, który nadal wychodzi na boisko. Zobaczcie, jak potoczyły się losy Grzegorza Lewandowskiego.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 8
Newspix.pl
Newspix.pl

Kiedy Grzegorz Lewandowski grał z Legią Warszawa w fazie grupowej Ligi Mistrzów, to Robert Lewandowski miał zaledwie siedem lat. Dzisiaj o pierwszym z nich pamiętają tylko nieliczni, a to napastnik Bayern Monachium jest na ustach całego świata.

Pomocnik urodzony w Szczecinku był piłkarzem, który przez całą karierę zwiedził mnóstwo klubów. Grał na przykład w Australii, a w Polsce nie miał problemu, aby reprezentować Wisłę Kraków, Legię, a potem nawet Polonię Warszawa.

Co dzisiaj robi 46-letni Lewandowski? Zobaczcie, jak potoczyły się jego losy.

2
/ 8
PAP/EPA
PAP/EPA

Lewandowski do poważnego futbolu trafił w 1989 roku. To były jeszcze czasu, gdy transfery załatwiało się zupełnie inaczej niż dzisiaj. Grzegorz wpadł w oko trenerom Wisły Kraków. Niedługo później sprowadzono go do Małopolski z Gwardii Koszalin.

- Oba kluby łączyła milicyjna przeszłość. Pod Wawel ściągnął mnie trener Tulczyński, któremu jestem do dzisiaj wdzięczny za szansę. Formalnie transfer odbył się dziwną ścieżką. Zostałem powołany do jednostki wojskowej w Katowicach, a stamtąd działacze wyciągnęli mnie do Wisły - opowiadał w "Przeglądzie Sportowym".

W Krakowie grał bardzo dobrze przez kolejnych pięć lat. Młody pomocnik stał się czołową postacią polskiej ekstraklasy. Dzięki temu prawie pojechał na igrzyska olimpijskie w Barcelonie.

3
/ 8
Newspix.pl/Piotr Nowak
Newspix.pl/Piotr Nowak

W 1992 roku polska młodzieżówka sprawiła sensację, zdobywając srebrne medale na IO. W finale Hiszpania wygrała 3:2. Lewandowskiego jednak zabrakło w Barcelonie. Miał pecha, bo przed turniejem doznał kontuzji.

- Do dziś w sercu pozostaje olbrzymia zadra z tego powodu. Pamiętam, jak oglądałem finał z Hiszpanią w telewizji i ryczałem jak dziecko. Po latach człowiek oswoił się z myślą, że taki sukces przeszedł mu koło nosa, ale nie było łatwo zaakceptować tego faktu. To chyba największe niespełnienie w mojej karierze - przyznał.

Olimpijskiego medalu nie zdobył, ale niedługo później osiągnął to, o czym marzy dzisiaj wielu polskich piłkarzy.

4
/ 8
PAP/Paweł Kopczyński
PAP/Paweł Kopczyński

Dwa lata po IO pomocnik Wisły postanowił sprawdzić się zagranicą. Trafił do hiszpańskiego Logrones, ale tam wytrzymał jedynie pół roku. Zagrał w piętnastu meczach, strzelił jedną bramkę i wrócił do Polski. Od razu wywołał spore zamieszanie. Przyjął ofertę Legii, a więc klubu, którego kibice nienawidzili Wisłę. Lewandowski zdawał się tego nie zauważać.

- Legia to dla mnie najlepszy czas pod każdym względem: sportowym, finansowym i życiowym. Wtedy byłem również powoływany do kadry, ale nie wytrzymałem konkurencji na swojej pozycji - przyznaje w "PS".

W pierwszym sezonie z Legią zdobył mistrzostwo Polski, Puchar Polski oraz Superpuchar Polski. W drugim na krajowym podwórku nie było sukcesów, ale wszystko wynagrodził awans do fazy grupowej, a później ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Sielanka jednak skończyła się niedługo po odpadnięciu z elitarnych rozgrywek.

- Po przegranym meczu o mistrzostwo z Widzewem w 1996 roku złota era dobiegła końca. Czuć było, że ze wszystkich zeszło powietrze, a każdy szukał nowych wyzwań.

5
/ 8
Newspix.pl/Marcin Kalita
Newspix.pl/Marcin Kalita

Lewandowski postanowił drugi raz spróbować podbić zagraniczną ligę. Tym razem padło na francuską ekstraklasę. W SM Caen grał regularnie, ale tylko przez jeden sezon. Wrócił do Polski i znowu było zaskoczenie. Niedawny legionista dogadał się... z Polonią Warszawa.

To nie była dobra decyzja. Po roku chciał zmienić klub, ale pojawiły się problemy z kontraktami z menedżerami. Grzegorz chciał się uwolnić i dlatego nie nie grał przez dwa lata. Po powrocie do zawodowego futbolu zaczął krążyć po polskich klubach (Zagłębie Lubin, RKS Radomsko, Hutnik Kraków), aż w końcu zdecydował się na podróż do Australii. Tam został graczem Adelaide City Force.

- Poleciałem do Australii sam i pewnie tylko dlatego wróciłem po sześciu miesiącach. Żyło się znakomicie, być może do dziś bym tam mieszkał, gdyby nie koszmarna samotność. Nie miałem przy sobie nikogo. Męczyło mnie też poruszanie się po ich ogromnych aglomeracjach. Dojazd z mieszkania do siedziby klubu zajmował czasami dwie godziny. Uznałem, że moje miejsce na ziemi jest w ojczyźnie - tłumaczy w "Przeglądzie Sportowym".

6
/ 8
Newspix.pl/Marek Biczyk
Newspix.pl/Marek Biczyk

Były reprezentant Polski wrócił do rodzinnego kraju i zaczął podróż po klubach z niższych lig. Tych drużyn było tak dużo, że mija się z celem wymienianie każdego z osobna. Wniosek jest jednak prosty. Lewandowski wypadł z obiegu i nie był już pożądaną postacią w polskiej ekstraklasie.

Kilka lat temu zaczął pracę w roli trenera. W latach 2004-2005 prowadził Ruch Wysokie Mazowieckie. Tam narobił sobie kłopotów, bo wyszło na jaw, że jego podopieczni ustawili jeden mecz. Komisja Dyscyplinarna ukarała Lewandowskiego dopiero w 2014 roku, dostał wyrok w zawieszeniu plus 5 tysięcy złotych kary finansowej.

- Wiedziałem, że zawodnicy Ruchu Wysokie Mazowieckie zrzucili się na kupno jednego meczu. Poinformowali mnie o tym fakcie, a ja nic nie mogłem zrobić. Później stawiłem się na przesłuchanie, powiedziałem wszystko jak na spowiedzi, dostałem wyrok. Może mogłem jakoś zareagować, ale wtedy wydawało mi się, że nic się nie da z tym zrobić - tłumaczył.

Ta sytuacja nie zraziła go do pracy trenera. Nadal szkoli piłkarzy. Obecnie pracuje w Sławie Sławno, drużynie z koszalińskiej ligi okręgowej.

7
/ 8
Newspix.pl
Newspix.pl

Grzegorz Lewandowski zaskakuje. Nie tylko jest trenerem, ale również aktywnym zawodnikiem Sławy. W ostatnich dwóch meczach zagrał w pełnym wymiarze czasu. Okazuje się, że pomimo 46 lat radzi sobie bardzo dobrze.

- Kondycyjnie poza ligą okręgową pewnie już bym nie dał rady, umiejętnościami na pewno nie odstaję jednak od młodych chłopaków z drużyny. Sam ich zresztą pytam raz na jakiś czas, czy mam się wystawiać do składu. "Trenerze, bez pana nie dalibyśmy rady" - słyszę.

Były piłkarz Wisły i Legii zdaje sobie sprawę, że niedługo już będzie musiał zejść ze sceny.

- Mnie również w końcu nadgryzie ząb czasu, kiedyś trzeba będzie powiedzieć "dość" i zejść z boiska. Na razie jednak o tym nie myślę. Śledzę polski futbol z boku i cieszę się, że wielu byłych kolegów odgrywa w nim dzisiaj czołowe role. Ja takiej potrzeby nie mam. Wystarczy mi, że kilka razy w roku zagramy razem w drużynie Legia Champions.

8
/ 8
PAP/Piotr Walczak
PAP/Piotr Walczak

Lewandowski ma jednak ten komfort, że na razie nie musi się martwić o finanse. Prowadzi kilka biznesów, a jeszcze za czasów gry w Legii dokonał pewnej cennej inwestycji.

- W klubie pojawił się deweloper, który zachęcał nas do inwestycji w nieruchomości. Z Jurkiem Podbrożnym wzięliśmy po jednym mieszkaniu, a Czarek Kucharski to nie wiem, ile ich wtedy kupił. Ryzyko się opłaciło. Na dodatek w Krakowie kupiłem mieszkanie za 200 tysięcy, dziś jest warte pół miliona. To moje zabezpieczenia, dlatego głodny na pewno chodzić nie będę.

Pozostaje zatem życzyć, aby w przyszłości udało mu się wrócić do Ekstraklasy, ale już w roli trenera. Wtedy na pewno przypomniałby o sobie znacznie szerszej grupie kibiców.

Opracował CYK

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (3)
avatar
Przemek M11
18.04.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Prosze sobie redakcjo wyobrazic, ze sa tu czytelnicy 25 i pamietaja pilkarzy sprzed lat.  
avatar
Dariusz Brod
17.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bajda na resorach !  
avatar
azskoszaliin
17.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Czarku, pewnie baca z Podhala to ma do sprzedania dwa owczarki podhalańskie, każdy wart z 250 000. Może zamieni Pan te dwa owczarki na mieszkanie w Krakowie?