W tym artykule dowiesz się o:
22 lipca 1956 r.: otwarcie stadionu, mecz Polska - NRD
Budowa Stadionu Śląskiego rozpoczęła się w 1951 r. Po pięciu latach został on oddany do użytku. W najważniejsze święto państwowe Polski Ludowej.
W obecności 90 tysięcy kibiców lepsi okazali się goście, piłkarze Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Co ciekawe, pierwszy gol na Stadionie Śląskim to trafienie samobójcze Jerzego Woźniaka. Wynik na 2:0 dla NRD ustalił Horst Assmy.
Piętnaście miesięcy później na stadionie świętowano jeden z największych triumfów w historii polskiego futbolu.
20 października 1957 r.: wielkie zwycięstwo z ZSRR
W eliminacjach MŚ 1958 Polacy trafili do grupy z ZSRR i Finlandią. Ta ostatnia była tłem w rywalizacji. W Moskwie Biało-Czerwoni przegrali 0:3, ale w rewanżu odnieśli spektakularne zwycięstwo.
Bohaterem został kapitan polskiego zespołu Gerard Cieślik, który w 43. i 50. minucie pokonywał legendarnego bramkarza Lwa Jaszyna. Gol Walentina Iwanowa był trafieniem honorowym. Cieślik opuszczał boisko na rękach rozentuzjazmowanego tłumu.
Polacy nie wywalczyli jednak awansu na mundial, bo w trzecim spotkaniu - w Lipsku - ulegli ZSRR 0:2. A Stadion Śląski w późniejszych latach był także areną wielkich wydarzeń w piłce klubowej.
13 września 1961 r.: Górnik Zabrze - Tottenham, pierwszy mecz w pucharach
Spotkanie mistrza Polski z mistrzem Anglii było pierwszym z 29 pojedynków w europejskich pucharach, jakie rozegrano na Śląskim.
Górnik przystąpił do meczu z "Kogutami" bez kompleksów. Do przerwy gromił ich 3:0, a w 48. minucie Ernest Pohl trafił po raz czwarty. Anglicy zdołali strzelić dwa gole (a w rewanżu zwyciężyć 8:1). Na trybunach zasiadło ok. 80 tys. kibiców.
Rekordową frekwencję w meczu pucharowym zanotowano dwa lata później. Spotkanie Górnika z Austrią Wiedeń obejrzało 120 tys. fanów. Oprócz zabrzan na Śląskim swoje spotkania w europejskich rozgrywkach organizowały także inne śląskie kluby: Ruch Chorzów, GKS Katowice, Polonia Bytom i GKS Tychy.
18 marca 1970 r.: Górnik Zabrze - Lewski Spartak Sofia
Najbardziej udany w pucharowej kampanii zabrzan był sezon 1969/70. Dotarli oni wówczas aż do finału Pucharu Zdobywców Pucharów.
Po wyeliminowaniu Olympiakosu Pireus i Glasgow Rangers drużyna ze Śląska uporała się w ćwierćfinale z Lewskim Spartakiem Sofia. Po porażce 2:3 w Bułgarii zwyciężyła w Chorzowie 2:1. Po prawej - Włodzimierz Lubański, autor pierwszego trafienia.
Ten sam zawodnik trzy lata później uczestniczył w spotkaniu, które do dziś budzi ogromne emocje.
6 czerwca 1973 r.: Anglicy rzuceni na kolana
Kropką nad "i" w pamiętnych eliminacjach do MŚ w RFN był "zwycięski remis" na Wembley. Nie byłoby jednak sukcesu ekipy Kazimierza Górskiego, gdyby nie wcześniejsze zwycięstwo w Chorzowie.
Już na początku spotkania piłka znalazła się w siatce Wyspiarzy. Z rzutu wolnego centrował Robert Gadocha, ruszył do niej Jan Banaś. Do dziś trwają spory, komu zapisać to trafienie. W II połowie Lubański odebrał piłkę Bobby'emu Moore'owi, pomknął na bramkę rywali i silnym strzałem zaskoczył Petera Shiltona.
To właśnie podczas tego spotkania wymyślono termin "Kocioł czarownic". Użyli go brytyjscy dziennikarze (w trakcie meczu nad Śląskim unosiła się mgła, obiekt przypominał parujący kocioł).
2 września 1973 r.: Jerzy Szczakiel żużlowym mistrzem świata
Stadion Śląski służył nie tylko futbolistom. Kilka razy organizowano na nim wielkie imprezy żużlowe. Do historii przeszła ta z września 1973 r., gdy Jerzy Szczakiel sięgnął po tytuł indywidualnego mistrza świata.
Po raz ostatni finał IMŚ w Chorzowie odbył się w 1986 r. (zwyciężył Hans Nielsen). Natomiast w XXI wieku Śląski był dwukrotnie areną zawodów Grand Prix. Wygrywali je Nicki Pedersen i Tony Rickardsson.
Żużel nie zagości już na Śląskim po ukończeniu modernizacji obiektu. Zamiast toru będzie bowiem bieżnia lekkoatletyczna.
2 maja 1979 r.: jeden z pamiętnych meczów z Holandią
"Pomarańczowi" byli w latach 70. ubiegłego wieku jedną z najsilniejszych ekip na świecie. W tamtej dekadzie przyjeżdżali do Chorzowa dwukrotnie i... dwa razy źle się to dla nich kończyło.
We wrześniu 1975 r. (w eliminacjach ME 1976) podopieczni Kazimierza Górskiego rozbili ich 4:1. Mecz ten uważany jest za jeden z najlepszych występów w historii Biało-Czerwonych.
Natomiast 2 maja 1979 r. (w eliminacjach ME 1980) zespół prowadzony przez Ryszarda Kuleszę nie dał szans "Pomarańczowym", pokonując ich 2:0. Bramki zdobyli Zbigniew Boniek i Włodzimierz Mazur. A dżentelmen na zdjęciu to... obecny selekcjoner kadry Adam Nawałka.
11 września 1985 r.: mecz z Belgią o awans na MŚ w Meksyku
Pierwszym spotkaniem, w którym Polacy na Stadionie Śląskim wywalczyli awans na wielką imprezę, był mecz z Portugalią w 1977 r. Po remisie 1:1 nasza kadra zapewniła sobie udział w mundialu w Argentynie.
Osiem lat później chorzowski obiekt znów okazał się szczęśliwy dla reprezentacji. Z Belgami musieliśmy zdobyć przynajmniej punkt. Nie był to piękny mecz dla oka, ale liczył się końcowy efekt. Zespół Antoniego Piechniczka zremisował 0:0, uzyskując kwalifikację na MŚ w Meksyku.
Na zdjęciu widzimy kapitana kadry Zbigniewa Bońka, a także Józefa Młynarczyka i Romana Wójcickiego. Kilka miesięcy później w Chorzowie odbył się inny ważny mecz.
16 listopada 1985 r.: Polska pokonuje mistrzów świata, Włochów
Tylko 20 tysięcy kibiców oglądało spotkanie, w którym Biało-Czerwoni okazali się lepsi od panującego wówczas mistrza świata (Włosi w 1982 r. wygrali mundial w Hiszpanii).
Jedynego gola, już w 6. minucie, strzelił Dariusz Dziekanowski. To był jeden z najlepszych występów w jego karierze.
Po latach "Dziekan" tak wspominał ten mecz w swojej biografii. - Grałem na prawej pomocy, na Antonio Cabriniego, w tamtym okresie bezsprzecznie jednego z najlepszych lewych obrońców świata. O tym, że wychodziło mi jeśli nie wszystko, to w każdym razie bardzo dużo, najlepiej świadczy jego reakcja; w przerwie podszedł do Zbyszka (Bońka - przyp. red.), z którym występowali wspólnie w Juventusie Turyn, i powiedział mu, że jeśli nie przestanę tak kiwać, to on zrobi mi coś takiego, po czym zniosą mnie z boiska, bo ma tego dość i nie przywykł, żeby ktoś go bezustannie ośmieszał.
29 maja 1993 r.: zmarnowana szansa na pokonanie Anglików
Marek Leśniak mógł zostać bohaterem. Tak jak Lubański 20 lat wcześniej. Napastnik reprezentacji Polski dwukrotnie stawał oko w oko z Chrisem Woodsem, bramkarzem Anglii, ale ani razu nie zdołał go pokonać.
Żal zwłaszcza sytuacji przy stanie 1:0 (prowadziliśmy do przerwy po golu Dariusza Adamczuka), na którą Dariusz Szpakowski zareagował słynnym "Aj, Jezus Maria". W 84. minucie Ian Wright wyrównał.
Niestety przed i podczas meczu doszło do zamieszek. Zginął jeden z polskich kibiców. Stadion zaś nadawał się do generalnego remontu.
2 kwietnia 1997 r.: powrót wielkiego futbolu po pierwszym etapie przebudowy
Po zamieszkach z meczu z Anglią, a przede wszystkim w obliczu zaostrzonych wymogów FIFA i UEFA, zapadła decyzja o przeprowadzeniu modernizacji Śląskiego.
Po stronie zachodniej zamontowano krzesełka, zaś po stronie wschodniej powstała trybuna balkonowa z zadaszonymi miejscami dla VIP-ów.
W kwietniu 1997 r. Polacy zmierzyli się z Włochami (w eliminacjach MŚ 1998). Paweł Skrzypek wyłączył z gry Gianfranco Zolę, Paweł Wojtala zmarnował doskonałą okazję do strzelenia gola. Marek Citko (na zdjęciu) starał się rozmontować włoską defensywę, ale żadna bramka w tym meczu nie padła.
1 września 2001 r.: awans na MŚ 2002 po 3:0 z Norwegią
Po raz trzeci Polacy postawili kropkę nad "i" na Stadionie Śląskim, uzyskując awans na wielką imprezę. Tym razem bardzo wyczekiwany. Przez 16 lat Biało-Czerwonych nie było bowiem na mundialu.
Wyjazd na azjatycki czempionat w 2002 r. zapewnili sobie, pokonując Norwegię. Kadra Jerzego Engela zwyciężyła 3:0, po golach Pawła Kryszałowicza, Emmanuela Olisadebe i Marcina Żewłakowa.
8 września 2004.: "samobój" Głowackiego i pechowa porażka z Anglią
Do Anglików Polacy mieli na pewnym etapie wyjątkowe szczęście. Trafiali na nich niemal co chwilę (tak jak obecnie na Niemców). Na początku rywalizacji o MŚ 2006 Biało-Czerwoni wygrali w Irlandii Północnej 3:0, zaś Wyspiarze tylko zremisowali w Austrii 2:2.
Polscy kibice mocno wierzyli w to, że w końcu uda się powtórzyć sukces z 1973 r. Maciej Żurawski - pięknym, technicznym uderzeniem - odpowiedział na bramkę Jermaina Defoe, ale akcja z 58. minuty okazała się przysłowiowym gwoździem do trumny Polaków.
Na zdjęciu widzimy cieszących się Michaela Owena i Davida Beckhama. Żaden z nich nie pokonał jednak Jerzego Dudka. Pechowcem okazał się Arkadiusz Głowacki, który zaliczył trafienie samobójcze. Później jednak i Anglia, i Polska regularnie punktowały, kwalifikując się na MŚ.
11 października 2006 r.: Ebi Smolarek przyćmił Cristiano Ronaldo
Początek kadencji Leo Beenhakkera na stanowisku selekcjonera Biało-Czerwonych był bardzo trudny. Porażka z Finami, remis z Serbami, wymęczony sukces w Kazachstanie. Nic nie zwiastowało przełomu.
Do Chorzowa przyjechał czwarty zespół zakończonego kilka miesięcy wcześniej mundialu. Z wielką gwiazdą Cristiano Ronaldo. Jednak w "Kotle czarownic" Portugalczyk praktycznie nie istniał. Pierwsze skrzypce grał Euzebiusz Smolarek, który w I połowie dwa razy trafiał do siatki.
Polacy wygrali "tylko" 2:1, bo okazji do strzelenia kolejnych goli mieli bez liku. To wtedy narodził się mocny zespół pod wodzą holenderskiego szkoleniowca.
17 listopada 2007 r.: historyczny awans na Euro
Nawet za czasów Kazimierza Górskiego czy Antoniego Piechniczka naszej reprezentacji nie udawało się zakwalifikować do mistrzostw Europy. Uczyniliśmy to dopiero za Leo Beenhakkera. I to z bardzo trudnej grupy - z Portugalią, Belgią czy Serbią.
Awans Biało-Czerwoni zapewnili sobie w przedostatnim meczu. Musieli pokonać Belgów. Znów błysnął Smolarek, który najpierw - tuż przed przerwą - odebrał piłkę bramkarzowi rywali i posłał ją do siatki, a na początku drugiej odsłony ustalił wynik.
Tłum wiwatował, piłkarze z radości podrzucili kilka razy trenera z Holandii. Na Euro, niestety, sukcesu nie odnieśli.
11 października 2008 r.: ostatni sukces na Śląskim, wygrana z Czechami
W eliminacjach MŚ 2010 Polacy trafili do - tak się przynajmniej wydawało - niezłej grupy, z szansami na wyjazd do RPA. Rozpoczęli walkę udanie, pokonując południowych sąsiadów 2:1.
Wynik otworzył Paweł Brożek, a w pamięci kibiców zapisała się przede wszystkim akcja Jakuba Błaszczykowskiego. Po rajdzie przez pół boiska Kuba w zuchwały sposób rozprawił się z będącym wówczas u szczytu sławy Petrem Cechem. "Podcinką" ulokował piłkę w siatce.
Eliminacje zaczęły się dla nas udanie, ale ekipa Beenhakkera straciła później szanse na awans. A sam Holender pożegnał się z posadą.
14 października 2009 r.: smutne pożegnanie kadry ze Śląskim
Na dwie kolejki przed końcem Polacy pożegnali się z marzeniami o wyjeździe do RPA. Beenhakkera zastąpił Stefan Majewski. Pod jego wodzą kadra przegrała rewanż w Czechach, a na koniec miała się zmierzyć ze Słowacją.
Atmosfera wokół naszej piłki nie była wówczas najlepsza. Kibice krytykowali Grzegorza Latę, ówczesnego szefa PZPN, nawoływali do bojkotu spotkania kadry. Do tego "swoje" zrobiła aura. Niespodziewanie, w połowie października, spadł śnieg.
Na Stadion Śląski przyszło zaledwie ok. 4 tysięcy kibiców. Słowacy, walczący o awans na MŚ, potrzebowali zwycięstwa. Cel osiągnęli - wygrali po... samobójczym golu Seweryna Gancarczyka. To było wyjątkowo smutne pożegnanie reprezentacji z chorzowskim "Kotłem czarownic".
Na razie nie wiadomo, kiedy ponownie emocjonować się będziemy sportowymi wydarzeniami na Stadionie Śląskim. Obiekt, po gruntownej modernizacji, ma zostać oddany do użytku w połowie 2017 r. (ale termin ten w przeszłości był już kilka razy przesuwany).
[b]Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: Eto'o jak Maradona. Strzelił gola ręką
[/b]