W tym artykule dowiesz się o:
Polska kulturystyka nadal nie doczekała się zawodnika, który wygrałby prestiżowe zawody Mr. Olympia lub Arnold Classic. Nie znaczy to, że w tej konkurencji nie mamy sukcesów, bo szczególnie na poziomie amatorskim jest ich całkiem sporo.
Przez lata jednym z czołowych kulturystów w kraju był Radosław Słodkiewicz, który kilka razy był mistrzem kraju. Jego karierę wyhamowały jednak dwie wpadki dopingowe, po których został zawieszony na kilka lat. Jak przebiegała jego kariera i jak dzisiaj wygląda? O tym przekonacie się na kolejnych stronach.
Słodkiewicz urodził się i wychował w Goleniowie. To niewielka miejscowość w województwie zachodniopomorskim, która leży nieopodal Szczecina. Od dziecka wiele czasu poświęcał na sport, ale przez myśl mu nie przyszło, że swoje życie poświęci kulturystyce.
Pasja do pracy nad swoim ciałem wzięła się z przypadku. Ojciec Radosława był marynarzem. Pewnego razu z rejsu przywiózł synowi figurkę komiksowego i kreskówkowego bohatera He-Mana. Fikcyjnego wojownika cechowała imponująca muskulatura. To był pierwszy moment, gdy "Słodki" zaczął myśleć, by również tak wyglądać.
Niedługo później nastolatek dostał w swoje ręce czasopismo "Atleta". Tam była sylwetka Antoniego Brzozowskiego, ówczesnego mistrza Polski w kategorii do 70 kg. Wtedy Słodkiewicz postanowił pójść w jego ślady.
- Wykorzystując sytuację, że rodzice budowali wówczas dom, własnoręcznie zrobiłem prymitywny sprzęt do ćwiczeń. Puste wiadra zalałem betonem, łącząc je rurą, co stanowiło sztangę, za ławkę służyła deska a za stojaki poręcze od krzeseł. W ten sposób zacząłem swoją przygodę z żelaznym sportem - opowiada kulturysta na swojej stronie internetowej.
Słodkiewicz miał 16 lat, gdy zaczynał z kulturystyką. Już po trzech miesiącach treningów wystartował w pierwszych zawodach w Grand Prix Szczecina. Chłopak z Goleniowa był jednak na początku swojej drogi i zajął ostatnie miejsce. Dostał jednak nagrodę dla najmłodszego uczestnika, a także prezent od właściciela siłowni w postaci trzymiesięcznego karnetu.
Radosław ważył wówczas 65 kilogramów przy wzroście 180 centymetrów. Można zatem sobie wyobrazić, że daleko mu było do rywali, którzy trenowali znacznie dłużej. Dopiero po dwóch latach treningów przybrał na wadze pięć kilogramów.
- Byli nawet tacy, którzy mówili mi "Ty nie nadajesz się do tego sportu". Gdybym im uwierzył, to dzisiaj nie byłbym zawodnikiem i dlatego przy każdej okazji powtarzam, że kulturystyka to głównie siła psychiki. Trudne chwile, nawet te ciągnące się w nieskończoność, trzeba zwyczajnie przetrwać - mówił w rozmowie z sfd.pl.
Początkującemu kulturyście spodobało się i budował swoje mięśnie w niewielkiej siłowni w Goleniowie. Po drodze jednak kilka razy był bliski przerwania przygody z tym sportem siłowym. Dziś zdaje sobie sprawę, że sam był za to odpowiedzialny.
- Popadałem w przesadę pod każdym względem. Ćwiczyłem zbyt długo i do ćwiczeń używałem zbyt dużych ciężarów. Pamiętam, że w domu zjadałem cokolwiek, na przykład jajecznicę z bułką, i szybko biegłem na trening. Trenowałem do upadłego - czasami nawet 5 godzin, a po powrocie z treningu zasypiałem ze zmęczenia w fotelu. Inaczej mówiąc, robiłem to, czego dziś nikomu nie życzę - wspomina.
Od Grand Prix w Szczecinie do kolejnych zawodów minęły trzy lata. Słodkiewicz pojechał do Stargardu Szczecińskiego, gdzie w kategorii juniorów zajął trzecie miejsce. Niedługo później poznał człowieka, który całkowicie zmienił jego podejście do kulturystki.
- Pierwszą osobą, która naświetliła mi, na czym polega kulturystyczna dieta, był Krzysztof Skryplonek - zdobywca drugiego miejsca w Stargardzie. Porady Krzyśka były na tyle dobre, że rok później wygrywałem już z nim na każdych zawodach i zadebiutowałem w mistrzostwach Polski juniorów w Szamotułach - przyznaje.
Radosław Słodkiewicz zaczął przywiązywać większą wagę do diety i intensywności treningów. Efekty przyszły szybko, bo w 1996 roku zajął trzecie miejsce na mistrzostwach Polski juniorów. W tym samym roku wystartował w mistrzostwach świata, gdzie uplasował się na szóstej pozycji.
Kariera młodego kulturysty zaczęła nabierać tempa. Po trzech latach był mistrzem Polski, a na "Starym Kontynencie" zajął ósme miejsce. Wielkim sukcesem zakończyły się mistrzostwa świata w parach kulturystycznych, gdzie wraz z Darią Piznal zdobyli złoto. Słodkiewicz na tym nie poprzestał.
2004 rok obrodził w sukcesy, bo został mistrzem Polski i Europy. W walce o prymat na świecie zajął czwarte miejsce. Wszystko wskazywało na to, że niebawem jego kariera może wystrzelić. Dwa lata później jednak wszystko się skomplikowało.
Jedenaście lat temu "Słodki" wziął udział w najważniejszej imprezie w karierze. Mistrzostwa świata federacji IFBB zawsze są najlepszą przepustką do przejścia na profesjonalizm. Dla Polaka ta impreza okazała się przekleństwem, bo wykryto u niego doping i został zdyskwalifikowany.
Dwa lata później znowu z tej samej imprezy wrócił z dyskwalifikacją, a to już oznaczało zawieszenie w startach. Niektóre źródła podają, że ukarano go ośmioletnią banicją. Jakie środki u niego wykryto? Tego nie wiadomo, a w dodatku sam Słodkiewicz nigdy nie wypowiadał się na temat dopingowych wpadek.
Zawieszenie oznaczało, że Słodkiewicz musi zawiesić karierę kulturysty. Wrócił w 2013 roku, gdy wystartował w zawodach "Kamienna Rzeźba" w Strzegomiu i zajął pierwsze miejsce w kategorii open.
Polski kulturysta jednak nie obraził się na ukochany sport. Pomimo zawieszenia cały czas pracował nad swoją muskulaturą, a w dodatku mógł z tego żyć. Najpierw pracował w siłowniach jako instruktor. Dzisiaj prowadzi własną siłownię i klub fitness.
Czterokrotny mistrz Polski swój biznes otworzył w Poznaniu. Jest trenerem kulturystów, a także jest trenerem personalnym, który pomaga ludziom zmienić swoje ciało. W jednym z wywiadów przyznał, że w tym zawodzie zdarzają mu się zabawne sytuacje.
- Dość często trafiają się tacy ćwiczący, którzy oświadczają mi, że zapłacą, ile tylko zechcę, bylebym zdradził im tajemnicę szybkiego osiągnięcia poziomu mistrzowskiego. Gość z dużym brzuchem zarezerwował sobie reprezentacyjne wczasy i niebawem chce tak wyglądać, jak superatleta. Tłumaczę mu, że w tym sezonie jeszcze nie będzie to możliwe, ale w następnym być może.
Co ciekawe, Radosław Słodkiewicz jest po wyższych studiach, które w żaden sposób nie są związane ze sportem. Kulturysta ukończył Akademię Rolniczą. Zawsze jednak podkreślał, że jego celem jest, by na całe życie związać się z kulturystką. Jego kariera wprawdzie nie potoczyła się tak, jak mu wróżono, ale i tak świetnie sobie radzi.