Jeszcze przed walką na PGE Narodowym w Warszawie szumnie zapowiadał, że postawi się Tomaszowi Adamkowi. I jak to często bywa tylko na słowach się skończyło. W sobotni wieczór Kasjusz Życiński nie pokazał niczego specjalnego na gali Fame 22.
Doświadczony pięściarz zdominował Życińskiego, który przez większą część walki był schowany za podwójną gardą. Podczas gdy "Góral" wyprowadzał większą liczbę ciosów na korpus, "Don Kasjo" przyjął postawę defensywną, jakby czekał na swój moment.
Ale ta chwila nie nadeszła, bo Adamek był tego wieczora bardzo solidny w ringu. Kibice i eksperci mówili nawet, że był to dla naszego utytułowanego boksera tylko trening. Po czterech rundach zasłużenie pokonał swojego przeciwnika i wygrał swoją drugą walkę we freak fightach (więcej tutaj).
W oczekiwaniu na werdykt "Don Kasjo" zachował się absurdalnie. W pewnym momencie uniósł w górę rękę w geście triumfu, jakby to jego nazwisko miało zostać za chwilę wyczytane. Życiński był przekonany, że to on został zwycięzcą.
Ale to Adamek został zdecydowanym triumfatorem tej walki i werdykt nie mógł być inny. Po ogłoszeniu wyniku sędziów Życiński sprawiał wrażenie wyraźnie rozczarowanego. Nie mógł uwierzyć, że to "Góral" został uznany zwycięzcą.
Czytaj także:
Ostatni ranking WTA przed US Open. Tak wygląda sytuacja w czołówce
Które miejsce Huberta Hurkacza? Sprawdź sytuację w rankingu ATP
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!